Epilog.......
5 lat później :
Nie sądziłam że wrócę tutaj, wrócę do Miami. Ale to
była
ostateczność. Moja siostra, moja cudowna siostra zginęła w wypadku wraz
ze
swoim mężem. Już nie było Vanessy Marano-Lynch . Nie żyła. Na mojego
pecha jak
i nieszczęście zdecydowała wraz z mężem że to ja mam zaopiekować się
Nicolą.
Tak moja siostra miała jednodniowa córeczkę którą siostra nigdy na oczy
nie
widziała. Jakimś szczęśliwym trafem Nikola przeżyła, to znaczy Van też
żyła w chwili narodzin. Odeszła kiedy tylko Nicola przyszła na ten
świat. szłam właśnie do niej,
dlatego byłam w szpitalu. Coś ciągnęło mnie w jej stronę szłam w stronę
mojego
przeznaczenia, aby powitać je na nowo. Jednak nie sądziłam że spotkam
się również
z Rossem Lynchem. Od 5 lat nie mieliśmy kontakt, widzieliśmy się kilka razy,
ale
nic więcej, ja potrzebowałam znów mu zaufać, a on wiedział że tak szybko
nie
dam mu szansy, i czekał czekał cierpliwie. Miałam otworzyć drzwi kiedy
go
ujrzałam, szybko zabrałam rękę z klamki na której on przed chwilą trzymał
dłoń.
Kilku sekundowe dotknięcie a ja myślałam że zejdę na zawał…
Moje serce i dusza radowała się widzą go znów. Tak to miłość
mojego życia. Jednak sumienie mi na to nie pozwoliło. Otworzył mi drzwi bym
weszła pierwsza po czym bez wąchanie weszłam. W łóżeczku szpitalnym leżała moja
silna siostrzenica. Podbiegłam do niej i ostrożnie wzięłam na ręce. A
ona otwierając szeroko oczka spojrzała na mnie. Blondyn który wszedł zaraz po
mnie również podszedł. Dziewczynka spojrzała na niego i mocno ścisnęła jego
dłoń. Poczułam nagle że jesteśmy jednością, ona należy do naszej dwójki a my
musimy dać sobie szanse. Spojrzałam na Rossa, a on spojrzał na mnie, wiedziałam
co zaraz powie, wiedziałam że czuje to samo co ja.
-Zawsze będziemy przy Tobie * odparł Ross patrząc na
malutką.
-Zawsze * odparłam spoglądając na niego a potem tuląc
dziecko do siebie. Oboje wiedzieliśmy co nas czeka. Odtąd jesteśmy prawnymi
opiekunami dziecka. Nicola ma nas za opiekunów i nie zmienia to faktu że ja
nigdy już nie wrócę do Londynu, a Ross nigdy nie będzie fruwającym ptakiem. Dlatego kiedy zapytałam. * Będziesz zawsze?
-Zawsze * odparł spoglądając w moje oczy. W tej chwili zrozumiałam że zostaliśmy rodziną.
15 lat po wypadku.....
Nicola jest 15 letnią nastolatką. To dzisiaj stało się tyle cudowi tyle strat. To dzisiaj 15 lat temu straciłam siostrę i szwagra. To ogromna tragedia dla naszych rodzin. Obróciłam obrączkę bo mi prawie spadła w zlewie. Po czym spojrzałam przez okno. Dzisiaj 15 lat temu moja siostra znalazła w sobie tyle sił by urodzić dziecko i odejść z tego świata. 15 lat temu biorąc w ramiona Nicolę wiedziałam że należy do mnie i do niego. Kiedy ujęła małymi paluszkami Rossa wiedziałam że jesteśmy dla niej. Jesteśmy jej przeznaczeni. Wiedziałam również że musimy spróbować dla dobra małej.
-Kochanie wszystko w porządku? * zapytał mój mąż. Obróciłam się by spojrzeć na niego, nie wiem nawet kiedy podszedł do mnie i wytarł mi łzę z oka. * Skarbie?
-Tak, wiem * odparłam patrząc w jego mleczne oczy * Minęło 15 lat od wypadku. Ale nie potrafię myśleć o niczym innym.
-Rozumiem * odparł Ross całując mnie w usta a potem tuląc do siebie.
-No nie!! * wrzasnął nasz syn David. Spojrzeliśmy na niego nie wiedząc o co mu chodzi * Oli oni znów to robią !! * wrzasnął a my spojrzeliśmy na siebie po czym wybuchliśmy głośnym śmiechem. Do kuchni weszła cała nasza rodzina. Ja położyłam na stole pieczywo i dodatki a Ross położył dzbanek z sokiem pomarańczowym. Usiedliśmy wspólnie.
-Kiedy nauczysz się tego Dav * odparła Nicola. * Miłość nigdy się nie kończy ona jest i trwa wiecznie....... * Spojrzałam na Rossa myślę że on pomyślał o tym samym...
Wspomnienia :
Spojrzałam przez okno, znów to samo
wspomnienie mojego ostatniego snu gdzie poznałam niesamowicie przystojnego
chłopka. Szkoda tylko że nigdy przenigdy go nie spotkam, te jego szczenięce
oczy…Serwowałam, czyli to co zwykle jeśli tylko dostanę piankę i
deskę. Miałam cudowną fale. Właśnie miałam wpływać na nią. Kiedy go ujrzałam
wraz ze mną ruszył na te fale. Piękne blond włosy, ciemne oczy. Nie takie
typowe jak moje czekoladowe on miał tak cudowne szczenięce oczy że nie mogłam
się na niego napatrzeć jednak byłam zła, a właściwie wściekła.
Więc tego nie psuj * odparłam uśmiechając się do niego * przez ten tydzień szalejemy nie ma żadnych przykrych sytuacji. Bawmy się Ross, jakby jutra naprawdę miało nie być * odparłam a on uroczo się zaśmiał.
-Ok, czy teraz Lauro umówisz się ze mną na randkę.>?? *
spytał a ja udałam poważną.
-No nie wiem
-Nie możesz mi odmówić, oboje wiemy że jesteśmy sobie przeznaczeni
-Oboje nie wierzymy w miłość od pierwszego wejrzenia.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
-Jasna cholera * odpowiadam wpatrując się w nią.
-Długo na to czekałam, a teraz jeśli pozwolisz wracam do domu.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
-Nie
odzywaj się do mnie, nie chce Cię znać * odparłam krzyżując ręce i
chowając głowę w nich zaczęłam płakać. To więcej niż
poniżenie, on po prostu nie chce mieć ze mną nic do czynienia. On nie
chce mnie
znać. On nie chce bym istniała w jego życiu. Lecz on się nie poddawał.
Uklęknął przy mnie i złapał mnie za podbródek bym na niego spojrzała.
-Kocham Cię Lauro i będę to powtarzać do do momentu aż to
zrozumiesz
-Ja Już ci nie ufam, a teraz z łaski swojej ubierz się nie
jesteś sam