poniedziałek, 3 maja 2021

61 Rozdział


Perspektywa Laury




Nareście wychodziłam ze szpitala. Wiedziałam że wszyscy są na panieńskim i kawalerskim dlatego nie dzwoniłam by pomogli mi stąd wyjść. Pakowałam właśnie ubrania kiedy w moim pokoju pojawił się on Leon Verga.



-Co ty tutaj robisz?



-Żadnego witaj?, cześć skarbie nic?



-Nie, wynocha stąd



-Mam coś dla Ciebie, jak tylko to zobaczysz zmienisz zdanie na mój temat



-A niby co mam zobaczyć?* spojrzałam na niego niepewnie. Wyciągnął tel i pokazał serie zdjęć. A na nich wszystkich Ross z jakąś rudą dziewczyną



- Czy to nie przypadkiem Twój facet? * zapytał uśmiechając się do mnie łobuzersko. Zobaczyłam jak jego usta całują inne. * Teraz powinnaś zastanowić się czy wierzysz dowodom czy swojemu chłopcowi.



-Czemu to robisz?



-Chce żebyś uwierzyła w to że faceci się nie zmieniają * odpowiedział po czym musnął me usta, a ja nieświadoma co robię odwzajemniłam pocałunek.



-LAURA!! * wydarł się Ross wchodząc między nas i posyłając tym samym Leona w stronę ściany * Mówiłem Ci odwal się od mojej dziewczyny



-Kto powiedział że jestem Twoją dziewczyną? * odparłam zabierając rzeczy i wychodząc ze szpitala. Nie interesowało mnie to czy właśnie się zabijają czy któryś za mną biegnie. Oboje byli warci siebie i doskonale o tym wiedzieli. Miałam wsiąść do taxi kiedy moją dłoń dotknął blondyn.



-Laura * odparł a ja spojrzałam na niego.



-Czego chcesz?, może wyjaśnić mi jakim cudem byłeś u tej u tej…. * zaczęłam szlochać * To ten co mi przyrzekł miłość na zawsze tak?, to ten który zawsze miał być obok, to ten który ofiarował siebie, ten który oddał swe serce ukochanej tak?



-Laura, ja….



-Co Ross?, myślisz że po tym co zobaczyłam uwierzę.. Odpowiedz mi na jedno pytani.. * Milczał więc je zadałam. * Przespałeś się z nią?



-Tak * odparł puszczając moją dłoń. Chciałam znów wsiąść do samochodu ale mi zabronił. * Ale to nie zmienia tego faktu co do Ciebie czuje. Nie zmienia tego że jesteś moim życiem, nie zmienia tego że będę walczył o Ciebie.



-A walcz sobie, jesteś na przegranej pozycji. Po ślubie Van i Ricka wyjeżdżam.



-Nie możesz mamy serial do nakręcenia.



-Zawsze może coś mojej bohaterce się stać.



-Nie wierzę, nie zrobisz tego



-Jesteś tego pewny? * odparłam wyciągając swoją dłoń, już mnie nie ciągnął za dłoń, pozwolił mi wziąć do samochodu. Wsiadłam i tak właśnie zakończyła się miłość mojego życia. Moje życie przeznaczenia. Zabawne tyle o siebie walczyliśmy tyle przeszliśmy, a mimo wszystko udało się nas rozdzielić....................


 

 

Perspektywa Vanessy

 

Minął już 5 dzień od powrotu Laury ze szpitala. Kiedy tylko wróciła zamknęła się w pokoju i z niego nie wychodziła. Nie chciała z nikim rozmawiać. Wszyscy byliśmy dla niej najgorszym złem, po prostu złem wcielonym. A jak tylko powiedziało się rodzina Lynch. Laura od razu wybiegała. Albo zaczęła płakać. Siedziałam ostatni dzień sama w domu. Jutro będę Panią Lynch. I to mnie martwiło, co z Laurą, czy po tym wszystkim zostanie czy ucieknie znów do Paryża by tam kontynuować swoją karierę. Układałam sterty ubrania do pudła mając nadzieje że wyjdzie, ale to nic. A po drugiej stronie drzwi on Ross Lynch który nie chciał wejść do domu do póki ona mu ich nie otworzy. Stał przed nimi i czekał. Chciałam go olać nakrzyczeć na niego, ale ja w porównaniu z moją siostrą wiedziałam co takiego się wydarzyło wtedy w klubie. Dlatego dokarmiałam go i przynosiłam ciepłe napoje by czekał cierpliwie aż ona wyjdzie ze swojego pokoju. I ten dzień w końcu nastał. Wyszła, już z daleka słychać było jej trampki sportowe. Płaskie obuwie które dodawało jej wdzięku. Krótkie szorty które nosiła jak miała może z 15 lat, koszulka z brzuchem na wierzchu i typowy plecak. Co ona odpierdala czy>?.



-Laura



-Tak? * spytała zjadając w kuchni owoc



-Dokąd się tak wybierasz.?



-Jak to mam trening * odparła zjadając ciąg dalszy jabłka.



-Jaki trening?



-Postanowiłam znów się ścigać



-Chyba bóg Cię opuścił, kto Ci podał taki pomysł * usłyszeliśmy trąbienie na chodniku, podbiegłam do okna i zobaczyłam jak wysiada z niego Leon i z bukietem kwiatów i idzie w naszą stronę. Szybko otwarłam drzwi



-Laura * szepnął z nadzieją Ross.



-Leon * odparła szczęśliwa Laura olewając to że Ross pierwszy się przywitał



-Cześć skarb… * Laura szybko machnęła ręką aby ten jej nie dotykał, co mnie i Rossa rośmieszyło.* Dla Ciebie * odparł a Laura wyrzuciła kwiaty do kosza. Jednak nie wybaczyła temu gnojkowi.



-Żadnych kwiatów, żadnych pocałunków, łączy nas tylko biznes * odparła idąc z nim do samochodu, oczywiście otworzył jej drzwi a ona wsiadła do środka.



-Ehm dupek



-Kretyn * odparł Ross zerkając na nich



-Chcesz coś zjeść



-Jasne, i tak muszę czekać na nią.



-Zamierzasz walczyć dalej o nią?



-Tak



-A wiesz że cię olała jakbyś nie istniał?



-To nic Vanessa zdobędę jej serce od nowa



-A wiesz że na moje wesele idzie z nim?



-Tak wiem, ale to tylko teraz



-Proszę Cię nie rozwal mi wesela.



-nie zamierzam Van * powiedział dotykając mojego policzka i pokazując bym weszła pierwsza do domu.



Wszedł do domu za mną, wiedząc że Laura może mu nigdy nie wybaczyć. Wiedział że może stracił ją na zawsze i mimo tego wszystkiego starał się. Dalej, to mnie w nim radowało, pogodny pewny siebie chłopak który dokładnie kilka lat temu olał by to i zaczął kręcić się z inną laską. Dzisiaj no cóż. Dzisiaj wiedział że musi o tą laskę walczyć.



 

Czeka was jeszcze krótki epilog J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz