Perspektywa Laury
Nareście wychodziłam ze szpitala. Wiedziałam że wszyscy są na panieńskim i kawalerskim dlatego nie dzwoniłam by pomogli mi stąd wyjść. Pakowałam właśnie ubrania kiedy w moim pokoju pojawił się on Leon Verga.
-Co ty tutaj robisz?
-Żadnego witaj?, cześć skarbie nic?
-Nie, wynocha stąd
-Mam coś dla Ciebie, jak tylko to zobaczysz zmienisz zdanie
na mój temat
-A niby co mam zobaczyć?* spojrzałam na niego niepewnie.
Wyciągnął tel i pokazał serie zdjęć. A na nich wszystkich Ross z jakąś rudą
dziewczyną
- Czy to nie przypadkiem Twój facet? * zapytał uśmiechając
się do mnie łobuzersko. Zobaczyłam jak jego usta całują inne. * Teraz powinnaś
zastanowić się czy wierzysz dowodom czy swojemu chłopcowi.
-Czemu to robisz?
-Chce żebyś uwierzyła w to że faceci się nie zmieniają *
odpowiedział po czym musnął me usta, a ja nieświadoma co robię odwzajemniłam
pocałunek.
-LAURA!! * wydarł się Ross wchodząc między nas i posyłając
tym samym Leona w stronę ściany * Mówiłem Ci odwal się od mojej dziewczyny
-Kto powiedział że jestem Twoją dziewczyną? * odparłam
zabierając rzeczy i wychodząc ze szpitala. Nie interesowało mnie to czy właśnie
się zabijają czy któryś za mną biegnie. Oboje byli warci siebie i doskonale o
tym wiedzieli. Miałam wsiąść do taxi kiedy moją dłoń dotknął blondyn.
-Laura * odparł a ja spojrzałam na niego.
-Czego chcesz?, może wyjaśnić mi jakim cudem byłeś u tej u
tej…. * zaczęłam szlochać * To ten co mi przyrzekł miłość na zawsze tak?, to
ten który zawsze miał być obok, to ten który ofiarował siebie, ten który oddał
swe serce ukochanej tak?
-Laura, ja….
-Co Ross?, myślisz że po tym co zobaczyłam uwierzę..
Odpowiedz mi na jedno pytani.. * Milczał więc je zadałam. * Przespałeś się z
nią?
-Tak * odparł puszczając moją dłoń. Chciałam znów wsiąść do
samochodu ale mi zabronił. * Ale to nie zmienia tego faktu co do Ciebie czuje.
Nie zmienia tego że jesteś moim życiem, nie zmienia tego że będę walczył o
Ciebie.
-A walcz sobie, jesteś na przegranej pozycji. Po ślubie Van
i Ricka wyjeżdżam.
-Nie możesz mamy serial do nakręcenia.
-Zawsze może coś mojej bohaterce się stać.
-Nie wierzę, nie zrobisz tego
-Jesteś tego pewny? * odparłam wyciągając swoją dłoń, już
mnie nie ciągnął za dłoń, pozwolił mi wziąć do samochodu. Wsiadłam i tak
właśnie zakończyła się miłość mojego życia. Moje życie przeznaczenia. Zabawne
tyle o siebie walczyliśmy tyle przeszliśmy, a mimo wszystko udało się nas
rozdzielić....................
Perspektywa Vanessy
Minął już 5 dzień od powrotu Laury ze szpitala. Kiedy tylko
wróciła zamknęła się w pokoju i z niego nie wychodziła. Nie chciała z nikim
rozmawiać. Wszyscy byliśmy dla niej najgorszym złem, po prostu złem wcielonym.
A jak tylko powiedziało się rodzina Lynch. Laura od razu wybiegała. Albo
zaczęła płakać. Siedziałam ostatni dzień sama w domu. Jutro będę Panią Lynch. I
to mnie martwiło, co z Laurą, czy po tym wszystkim zostanie czy ucieknie znów
do Paryża by tam kontynuować swoją karierę. Układałam sterty ubrania do pudła
mając nadzieje że wyjdzie, ale to nic. A po drugiej stronie drzwi on Ross Lynch
który nie chciał wejść do domu do póki ona mu ich nie otworzy. Stał przed nimi
i czekał. Chciałam go olać nakrzyczeć na niego, ale ja w porównaniu z moją
siostrą wiedziałam co takiego się wydarzyło wtedy w klubie. Dlatego dokarmiałam
go i przynosiłam ciepłe napoje by czekał cierpliwie aż ona wyjdzie ze swojego
pokoju. I ten dzień w końcu nastał. Wyszła, już z daleka słychać było jej
trampki sportowe. Płaskie obuwie które dodawało jej wdzięku. Krótkie szorty
które nosiła jak miała może z 15 lat, koszulka z brzuchem na wierzchu i typowy
plecak. Co ona odpierdala czy>?.
-Laura
-Tak? * spytała zjadając w kuchni owoc
-Dokąd się tak wybierasz.?
-Jak to mam trening * odparła zjadając ciąg dalszy jabłka.
-Jaki trening?
-Postanowiłam znów się ścigać
-Chyba bóg Cię opuścił, kto Ci podał taki pomysł *
usłyszeliśmy trąbienie na chodniku, podbiegłam do okna i zobaczyłam jak wysiada
z niego Leon i z bukietem kwiatów i idzie w naszą stronę. Szybko otwarłam drzwi
-Laura * szepnął z nadzieją Ross.
-Leon * odparła szczęśliwa Laura olewając to że Ross
pierwszy się przywitał
-Cześć skarb… * Laura szybko machnęła ręką aby ten jej nie
dotykał, co mnie i Rossa rośmieszyło.* Dla Ciebie * odparł a Laura wyrzuciła
kwiaty do kosza. Jednak nie wybaczyła temu gnojkowi.
-Żadnych kwiatów, żadnych pocałunków, łączy nas tylko biznes
* odparła idąc z nim do samochodu, oczywiście otworzył jej drzwi a ona wsiadła
do środka.
-Ehm dupek
-Kretyn * odparł Ross zerkając na nich
-Chcesz coś zjeść
-Jasne, i tak muszę czekać na nią.
-Zamierzasz walczyć dalej o nią?
-Tak
-A wiesz że cię olała jakbyś nie istniał?
-To nic Vanessa zdobędę jej serce od nowa
-A wiesz że na moje wesele idzie z nim?
-Tak wiem, ale to tylko teraz
-Proszę Cię nie rozwal mi wesela.
-nie zamierzam Van * powiedział dotykając mojego policzka i
pokazując bym weszła pierwsza do domu.
Wszedł do domu za mną, wiedząc że Laura może mu nigdy nie
wybaczyć. Wiedział że może stracił ją na zawsze i mimo tego wszystkiego starał
się. Dalej, to mnie w nim radowało, pogodny pewny siebie chłopak który
dokładnie kilka lat temu olał by to i zaczął kręcić się z inną laską. Dzisiaj
no cóż. Dzisiaj wiedział że musi o tą laskę walczyć.
Czeka was jeszcze krótki epilog J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz