poniedziałek, 10 maja 2021

Epilog To nigdy nie miało powstać....

 

Epilog.......



5 lat później :

Nie sądziłam że wrócę tutaj, wrócę do Miami. Ale to była ostateczność. Moja siostra, moja cudowna siostra zginęła w wypadku wraz ze swoim mężem. Już nie było Vanessy Marano-Lynch . Nie żyła. Na mojego pecha jak i nieszczęście zdecydowała wraz z mężem że to ja mam zaopiekować się Nicolą. Tak moja siostra miała jednodniowa córeczkę którą siostra nigdy na oczy nie widziała. Jakimś szczęśliwym trafem Nikola przeżyła, to znaczy Van też żyła w chwili narodzin. Odeszła kiedy tylko Nicola przyszła na ten świat. szłam właśnie do niej, dlatego byłam w szpitalu. Coś ciągnęło mnie w jej stronę szłam w stronę mojego przeznaczenia, aby powitać je na nowo. Jednak nie sądziłam że spotkam się również z Rossem Lynchem. Od 5 lat nie  mieliśmy kontakt, widzieliśmy się kilka razy, ale nic więcej, ja potrzebowałam znów mu zaufać, a on wiedział że tak szybko nie dam mu szansy, i czekał czekał cierpliwie. Miałam otworzyć drzwi kiedy go ujrzałam, szybko zabrałam rękę z klamki na której on przed chwilą trzymał dłoń. Kilku sekundowe dotknięcie a ja myślałam że zejdę na zawał…

Moje serce i dusza radowała się widzą go znów. Tak to miłość mojego życia. Jednak sumienie mi na to nie pozwoliło. Otworzył mi drzwi bym weszła pierwsza po czym bez wąchanie weszłam. W łóżeczku szpitalnym leżała moja silna siostrzenica. Podbiegłam do niej i ostrożnie wzięłam na ręce. A ona otwierając szeroko oczka spojrzała na mnie. Blondyn który wszedł zaraz po mnie również podszedł. Dziewczynka spojrzała na niego i mocno ścisnęła jego dłoń. Poczułam nagle że jesteśmy jednością, ona należy do naszej dwójki a my musimy dać sobie szanse. Spojrzałam na Rossa, a on spojrzał na mnie, wiedziałam co zaraz powie, wiedziałam że czuje to samo co ja.



-Zawsze będziemy przy Tobie * odparł Ross patrząc na malutką.



-Zawsze * odparłam spoglądając na niego a potem tuląc dziecko do siebie. Oboje wiedzieliśmy co nas czeka. Odtąd jesteśmy prawnymi opiekunami dziecka. Nicola ma nas za opiekunów i nie zmienia to faktu że ja nigdy już nie wrócę do Londynu, a Ross nigdy nie będzie fruwającym ptakiem. Dlatego kiedy zapytałam. * Będziesz zawsze?



 

-Zawsze * odparł spoglądając w moje oczy. W tej chwili zrozumiałam że zostaliśmy rodziną. 

 


 15 lat po wypadku.....


Nicola jest 15 letnią nastolatką. To dzisiaj stało się tyle cudowi tyle strat. To dzisiaj 15 lat temu straciłam siostrę i szwagra. To ogromna tragedia dla naszych rodzin. Obróciłam obrączkę bo mi prawie spadła w zlewie. Po czym spojrzałam przez okno. Dzisiaj 15 lat temu moja siostra znalazła w sobie tyle sił by urodzić dziecko i odejść z tego świata. 15 lat temu biorąc w ramiona Nicolę wiedziałam że należy do mnie i do niego. Kiedy ujęła małymi paluszkami Rossa wiedziałam że jesteśmy dla niej. Jesteśmy jej przeznaczeni. Wiedziałam również że musimy spróbować dla dobra małej.  



-Kochanie wszystko w porządku? * zapytał mój mąż. Obróciłam się by spojrzeć na niego, nie wiem nawet kiedy podszedł do mnie i wytarł mi łzę z oka. * Skarbie?



-Tak, wiem * odparłam patrząc w jego mleczne oczy * Minęło 15 lat od wypadku. Ale nie potrafię myśleć o niczym innym.



-Rozumiem * odparł Ross całując mnie w usta a potem tuląc do siebie.



-No nie!! * wrzasnął nasz syn David. Spojrzeliśmy na niego nie wiedząc o co mu chodzi * Oli oni znów to robią !! * wrzasnął a my spojrzeliśmy na siebie po czym wybuchliśmy głośnym śmiechem. Do kuchni weszła cała nasza rodzina. Ja położyłam na stole pieczywo i dodatki a Ross położył dzbanek z sokiem pomarańczowym. Usiedliśmy wspólnie.



-Kiedy nauczysz się tego Dav * odparła Nicola. * Miłość nigdy się nie kończy ona jest i trwa wiecznie....... * Spojrzałam na Rossa myślę że on pomyślał o tym samym...

 

Wspomnienia :

 

Spojrzałam przez okno, znów to samo wspomnienie mojego ostatniego snu gdzie poznałam niesamowicie przystojnego chłopka. Szkoda tylko że nigdy przenigdy go nie spotkam, te jego szczenięce oczy…Serwowałam, czyli to co zwykle jeśli tylko dostanę piankę i deskę. Miałam cudowną fale. Właśnie miałam wpływać na nią. Kiedy go ujrzałam wraz ze mną ruszył na te fale. Piękne blond włosy, ciemne oczy. Nie takie typowe jak moje czekoladowe on miał tak cudowne szczenięce oczy że nie mogłam się na niego napatrzeć jednak byłam zła, a właściwie wściekła. 



xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx


Więc tego nie psuj * odparłam uśmiechając się do niego * przez ten tydzień szalejemy nie ma żadnych przykrych sytuacji. Bawmy się Ross, jakby jutra naprawdę miało nie być * odparłam a on uroczo się zaśmiał.




-Ok, czy teraz Lauro umówisz się ze mną na randkę.>?? * spytał a ja udałam poważną.


-No nie wiem



-Nie możesz mi odmówić, oboje wiemy że jesteśmy sobie przeznaczeni



-Oboje nie wierzymy w miłość od pierwszego wejrzenia.
 

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
 
 
 
Minęło dwa lata a ja nadal pamiętałam każde słowo jakie wypowiedział Ross :



Cześć wiesz co myślałem że coś nas łączy a ty jak tchórz prosisz swoją siostrę żebym się od Ciebie odpierdolił?, serio. Jak tak możesz.>?. Dlaczego sama zdecydowałaś?, co masz taką moc że możesz decydować co czuje?. Co czuje inna osoba?, Jak tak możesz co?. To nie jest wybaczalne. A i jeszcze jedno zacznę się spotykać z kim tylko ze chce i kiedy ze chcę nie możesz decydować za mnie. Tak bardzo nie chcesz ze mną być?. Tak aż tak bardzo że starasz się mnie od siebie odsunąć.?. Naprawdę, sądziłem że jednak możemy być kiedyś…. Ale masz rację w ciągu pół roku dowiedziałem się kim jesteś I wiesz co odpuszczam, odpuszczam Cię już na zawsze. 

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
 
 
 
Nasze usta stykają się w naszym pocałunku. Który w końcu po dwóch latach nastąpił, i chociaż bym bardzo chciał odwzajemniam pocałunek, za bardzo bujam się w tej dziewczynie. Nasz pocałunek jest zachłanny i namiętny. Bo po chwili oboje się wynurzamy.


-Jasna cholera * odpowiadam wpatrując się w nią.



-Długo na to czekałam, a teraz jeśli pozwolisz wracam do domu.



xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx



-Nie odzywaj się do mnie, nie chce Cię znać * odparłam krzyżując ręce i chowając głowę w nich zaczęłam płakać. To więcej niż poniżenie, on po prostu nie chce mieć ze mną nic do czynienia. On nie chce mnie znać. On nie chce bym istniała w jego życiu. Lecz on się nie poddawał. Uklęknął przy mnie i złapał mnie za podbródek bym na niego spojrzała.


-Kocham Cię Lauro i będę to powtarzać do do momentu aż to zrozumiesz


-Ja Już ci nie ufam, a teraz z łaski swojej ubierz się nie jesteś sam


-Powiedziałem Ci prawdę, masz racje jestem planetem, pozwoliłem Ci odejść to pierwszy mój grzech, a potem jak dowiedziałem się że chcesz bym zaczął od zera byłem na Ciebie wściekł. Kocham Cię, kochałem i będę kochać nadal.


 
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
 

poniedziałek, 3 maja 2021

61 Rozdział


Perspektywa Laury




Nareście wychodziłam ze szpitala. Wiedziałam że wszyscy są na panieńskim i kawalerskim dlatego nie dzwoniłam by pomogli mi stąd wyjść. Pakowałam właśnie ubrania kiedy w moim pokoju pojawił się on Leon Verga.



-Co ty tutaj robisz?



-Żadnego witaj?, cześć skarbie nic?



-Nie, wynocha stąd



-Mam coś dla Ciebie, jak tylko to zobaczysz zmienisz zdanie na mój temat



-A niby co mam zobaczyć?* spojrzałam na niego niepewnie. Wyciągnął tel i pokazał serie zdjęć. A na nich wszystkich Ross z jakąś rudą dziewczyną



- Czy to nie przypadkiem Twój facet? * zapytał uśmiechając się do mnie łobuzersko. Zobaczyłam jak jego usta całują inne. * Teraz powinnaś zastanowić się czy wierzysz dowodom czy swojemu chłopcowi.



-Czemu to robisz?



-Chce żebyś uwierzyła w to że faceci się nie zmieniają * odpowiedział po czym musnął me usta, a ja nieświadoma co robię odwzajemniłam pocałunek.



-LAURA!! * wydarł się Ross wchodząc między nas i posyłając tym samym Leona w stronę ściany * Mówiłem Ci odwal się od mojej dziewczyny



-Kto powiedział że jestem Twoją dziewczyną? * odparłam zabierając rzeczy i wychodząc ze szpitala. Nie interesowało mnie to czy właśnie się zabijają czy któryś za mną biegnie. Oboje byli warci siebie i doskonale o tym wiedzieli. Miałam wsiąść do taxi kiedy moją dłoń dotknął blondyn.



-Laura * odparł a ja spojrzałam na niego.



-Czego chcesz?, może wyjaśnić mi jakim cudem byłeś u tej u tej…. * zaczęłam szlochać * To ten co mi przyrzekł miłość na zawsze tak?, to ten który zawsze miał być obok, to ten który ofiarował siebie, ten który oddał swe serce ukochanej tak?



-Laura, ja….



-Co Ross?, myślisz że po tym co zobaczyłam uwierzę.. Odpowiedz mi na jedno pytani.. * Milczał więc je zadałam. * Przespałeś się z nią?



-Tak * odparł puszczając moją dłoń. Chciałam znów wsiąść do samochodu ale mi zabronił. * Ale to nie zmienia tego faktu co do Ciebie czuje. Nie zmienia tego że jesteś moim życiem, nie zmienia tego że będę walczył o Ciebie.



-A walcz sobie, jesteś na przegranej pozycji. Po ślubie Van i Ricka wyjeżdżam.



-Nie możesz mamy serial do nakręcenia.



-Zawsze może coś mojej bohaterce się stać.



-Nie wierzę, nie zrobisz tego



-Jesteś tego pewny? * odparłam wyciągając swoją dłoń, już mnie nie ciągnął za dłoń, pozwolił mi wziąć do samochodu. Wsiadłam i tak właśnie zakończyła się miłość mojego życia. Moje życie przeznaczenia. Zabawne tyle o siebie walczyliśmy tyle przeszliśmy, a mimo wszystko udało się nas rozdzielić....................


 

 

Perspektywa Vanessy

 

Minął już 5 dzień od powrotu Laury ze szpitala. Kiedy tylko wróciła zamknęła się w pokoju i z niego nie wychodziła. Nie chciała z nikim rozmawiać. Wszyscy byliśmy dla niej najgorszym złem, po prostu złem wcielonym. A jak tylko powiedziało się rodzina Lynch. Laura od razu wybiegała. Albo zaczęła płakać. Siedziałam ostatni dzień sama w domu. Jutro będę Panią Lynch. I to mnie martwiło, co z Laurą, czy po tym wszystkim zostanie czy ucieknie znów do Paryża by tam kontynuować swoją karierę. Układałam sterty ubrania do pudła mając nadzieje że wyjdzie, ale to nic. A po drugiej stronie drzwi on Ross Lynch który nie chciał wejść do domu do póki ona mu ich nie otworzy. Stał przed nimi i czekał. Chciałam go olać nakrzyczeć na niego, ale ja w porównaniu z moją siostrą wiedziałam co takiego się wydarzyło wtedy w klubie. Dlatego dokarmiałam go i przynosiłam ciepłe napoje by czekał cierpliwie aż ona wyjdzie ze swojego pokoju. I ten dzień w końcu nastał. Wyszła, już z daleka słychać było jej trampki sportowe. Płaskie obuwie które dodawało jej wdzięku. Krótkie szorty które nosiła jak miała może z 15 lat, koszulka z brzuchem na wierzchu i typowy plecak. Co ona odpierdala czy>?.



-Laura



-Tak? * spytała zjadając w kuchni owoc



-Dokąd się tak wybierasz.?



-Jak to mam trening * odparła zjadając ciąg dalszy jabłka.



-Jaki trening?



-Postanowiłam znów się ścigać



-Chyba bóg Cię opuścił, kto Ci podał taki pomysł * usłyszeliśmy trąbienie na chodniku, podbiegłam do okna i zobaczyłam jak wysiada z niego Leon i z bukietem kwiatów i idzie w naszą stronę. Szybko otwarłam drzwi



-Laura * szepnął z nadzieją Ross.



-Leon * odparła szczęśliwa Laura olewając to że Ross pierwszy się przywitał



-Cześć skarb… * Laura szybko machnęła ręką aby ten jej nie dotykał, co mnie i Rossa rośmieszyło.* Dla Ciebie * odparł a Laura wyrzuciła kwiaty do kosza. Jednak nie wybaczyła temu gnojkowi.



-Żadnych kwiatów, żadnych pocałunków, łączy nas tylko biznes * odparła idąc z nim do samochodu, oczywiście otworzył jej drzwi a ona wsiadła do środka.



-Ehm dupek



-Kretyn * odparł Ross zerkając na nich



-Chcesz coś zjeść



-Jasne, i tak muszę czekać na nią.



-Zamierzasz walczyć dalej o nią?



-Tak



-A wiesz że cię olała jakbyś nie istniał?



-To nic Vanessa zdobędę jej serce od nowa



-A wiesz że na moje wesele idzie z nim?



-Tak wiem, ale to tylko teraz



-Proszę Cię nie rozwal mi wesela.



-nie zamierzam Van * powiedział dotykając mojego policzka i pokazując bym weszła pierwsza do domu.



Wszedł do domu za mną, wiedząc że Laura może mu nigdy nie wybaczyć. Wiedział że może stracił ją na zawsze i mimo tego wszystkiego starał się. Dalej, to mnie w nim radowało, pogodny pewny siebie chłopak który dokładnie kilka lat temu olał by to i zaczął kręcić się z inną laską. Dzisiaj no cóż. Dzisiaj wiedział że musi o tą laskę walczyć.



 

Czeka was jeszcze krótki epilog J