3 miesiące później
* Perspektywa Laury *
To smutne, kiedy jestem sama w Paryżu, a moja siostra gości
się już od trzech miesięcy w naszym nowym domu. Który kupili nam nasi rodzice,
jako przeprosiny przekupstwo byśmy wybaczyli im to że praca jest ważniejsza
niż my?. Tak dosłownie tak jest i było i jest cały c
zaś Vanesse udało się wkręcić tym bardziej że ona no cóż
dostała role w serialu. Ja jednak wolałam zostać tutaj, mimo że strasznie
tęskniłam chciałam być tutaj gdzie sama zarabiałam na siebie. Jednak oni tego
nie rozumieli….. Ale zacznijmy od nowa nazywam się Laura Marano. Jestem
modelka, artystką, aktorką. Moi rodzice to archeolodzy, nie wiem co tak
dokładnie mogło by ich ściągnąć do córek. Po prostu ja opiekowałam się Vanessa,
a ona mną i tak sobie żyłyśmy. Praktycznie całe życie. Aż nasze drogi się
rozeszły, dostałyśmy od rodziców ponoć śliczny domek w Miami. Vanessa poleciała
tam jak na skrzydłach, uwierzcie gdyby mogła była by tam w pięć sekund miotłom
Harrego Pottera dosłownie. Oj tak kocham książki, a moja mini bibliotek jest
świadkiem Rodzice z zawodu to Ellen opera mydlana jak dla mnie ale aktorka, a
tata to muzyk, może dlatego mam takie zamiłowanie do muzyki?. Więc dlatego ja
jestem tutaj a moja siostra tam. Spojrzałam przez okno, znów to samo
wspomnienie mojego ostatniego snu gdzie poznałam niesamowicie przystojnego
chłopka. Szkoda tylko że nigdy przenigdy go nie spotkam, te jego szczenięce
oczy…
Serwowałam, czyli to co zwykle jeśli tylko dostanę piankę i
deskę. Miałam cudowną fale. Właśnie miałam wpływać na nią. Kiedy go ujrzałam
wraz ze mną ruszył na te fale. Piękne blond włosy, ciemne oczy. Nie takie
typowe jak moje czekoladowe on miał tak cudowne szczenięce oczy że nie mogłam
się na niego napatrzeć jednak byłam zła, a właściwie wściekła.
-Hej
-No cześć
-Długo tutaj się bawisz?
-Od jakiegoś czasu ale przeszkadzasz
-Oj przepraszam księżniczko. Jak masz na imię
-A co Cię to?, Ej, przeszkadzasz mi odejdź i idzi się bawić
-Odejdę ale powiedz jak masz na imię
-Nie ważne idź *Powiedziałam mając nadzieje że sobie
pójdzie, ale nie on płynął obok mnie na wielką piękną fale. Nie boj się ryzyka
skubany, ma u mnie punkt, ciekawe czy ośmieli się ze mną płynąć. Nie
przemyślałam tego, razem pokonaliśmy fale.
-Idioto mogliśmy się zabić, tak mała fala a ty zjeżdżasz ze
mną?!
-Tak, a co nie lubisz ryzyka?
(Muzyka w tel )
Dzwonek tel szybko oderwał mnie od rzeczywistość, spojrzałam
na wyświetlacz, minęło 3 miesiące jak Vanessa poleciała do Miami, a ja ciągle
zajęta zdjęciami nie miałam chwili czasu na dłuższą rozmowę, tym bardziej że
nie miałam ochoty znów musiała mnie czekać rozmowa typu ,,Laura tutaj jest
cudownie przyleć do mnie na weekend’’
-Cześć księżniczko
-Cześć * odparłam patrząc w dalszym ciągu na szybę
-Tak bardzo za Tobą tęsknie, jak mogę Cię przekonać do tego
byś się do mnie przeprowadziła
-Van, doskonale wiesz że dom kupiony przez rodziców ni
wynagrodzi mi tego wszystkiego.
-Przyjedź chociaż na Weekend, nie widziałam Cię trzy
miesiące
-Tak wiem, ja też tęsknie
-Więc przyjedź, przyjedź na tydzień zobacz jak jest. Jak Ci
się nie spodoba już nigdy więcej nie zmuszę Cię do tego byś tutaj przylatywała
-Van
-Proszę Cię Lauro.
-Vanessa
-Lau, proszę tydzień, proszę Cię tak kochasz ryzyko.
Tydzień, poznaj Miami a potem siedzi sobie w Paryżu na zdjęciach, sejach i na
pokazach
-OMG * odparłam wzdychając
-To co tydzień tak dla Miami?
-Tak przylecę w niedziele i w niedziele wrócę
-Tak!!!!!!!!!!!
-Vanessa spokój to tylko tydzień, tydzień nie wystarczy mi
do tego by zakochać się i zostać tam na zawsze
-Uwierz mi, ja zakochałam się, no to pa szykuj się * odparła
nie czekając na jakie kol wiek papa. Zaśmiałam się mam w tydzień zakochać się?,
czy ona jest poważna ja testem zbyt szalona by jej plan się spełnił. Ale co jak co, ale przekonała mnie, przekonała mnie do tego
bym wsiadła do samolotu. I do niej wróciła i tutaj muszę stwierdzić że niezła
skubana jest. Lot miał mi bardzo sympatycznie, problem polegał na tym że na
lotnisku nikogo po mnie nie było, albo.. Spojrzałam na trójkę chłopaków
weschnełam bo widniało na kartce papieru moje imię i nazwisko ,, Laura
Marano’’. Podeszłam do nich.
-No hej * odparłam a cała trójka się na mnie spojrzała. * Od
której tutaj siedzicie?, albo od ilu już dni Vanessa was męczy?
-Cześć, lepiej nie pytaj * odpowiedział blondyn. * Jestem
Rik * wyciągnął dłoń w moim kierunku a ja podałam mu swoją dłoń.
-Laura, jak się pewnie spodziewasz. * odparłam a on się
uśmiechnął.
-To jest Ralfi, mój to znaczy nasz rodzinny przyjaciel *
odparł na chłopaka obok niego, tym razem brunet, zaśmiałam siew duszy, a więc
tak podgrywasz, zlecasz na lotnisko trzech kolesi myśląc że któryś mi się
spodoba.>?
-No hej Ralf * powiedziałam wyciągając tym razem pierwsza
dłoń.
-Hej * odpowiedział trzeci chłopak, ciekawe ona myśli że ja
wsiądę z trzema nieznajomymi do samochodu?
-Cześć * odparłam do chłopaka
-Jestem Rocky * odparł uśmiechając się i wyciągając dłoń.
-A więc Ralfi, Rocky i Rik tak? * spytałam by sobie przypomnieć
konkretnie ich imiona.
-Dokładnie Lauro, a teraz chodź zabieram Cię do siostry. *
spojrzałam na nich nie ufnie a potem nagle dostałam ese od siostry ,, Niczego
się nie obawiaj, widzimy się w domu, czy oni nie są słodcy?. Wara mi od Rika on
jest mój! Lovciam. Zaśmiałam się.
-Dobrze, prowadzacie * odparłam nie świadoma tego czym Ci
goście jedzą. Kim oni są jakaś mafią?. Porsche i BMW, nie poprawni. Wsiadłam
do BMW, a Ralfi sam pojechał Porsche.
-Kim wy jesteście?* zapytałam Rika, tak Rik jako jedyny jest
blondynem
-Na co dzień tajna mafia, ale od czasu do czasu perfekcyjna
Pani domu, to my pilnujemy porządku * zaśmiałam się
-Wiesz co, zdaje mi się że Cię polubię * zaśmiałam się a
wraz ze mną reszta.
-Nie no a tak poważnie, jestem rodziną muzyków. To znaczy ja
i Ross jesteśmy dodatkowo aktorami. Reszta należy do R5
-R5>? A co to? * zapytałam przez co dostałam odebrana
jako nie poważna.
-To zespół muzyczny, nigdy o nas nie słyszałaś?
-Nie, przepraszam * odparłam spoglądając na widoki bym nie
widziała żalu w ich oczach
-To nic nadrobimy to, w sobotę mamy występ w Miami.
-No to się to nie uda w sobotę wracam do Paryża * odparłam
patrząc na nich
-Przecież miałaś wrócić dopiero w niedziele na wieczór? *
zapytał wcześniej milczący Rocky
-Tak ale…. Najbliższy dostępny bilet do Paryża jest na
sobotę kolejny jest za miesiąc wszystko zajęte.
-Więc co mamy Cię nie cały tydzień? * zapytał Rocky
-Tak dokładnie, tylko tydzień się po męczycie a potem
wrócicie do realne świata
-No to nie tracimy czasu. * odparł Rik
-To znaczy.>?
Ps. Po kolej Laura / Rick / Ralfi/ Rocky / Vanessa / Ross Postacie które pojawiły się w tym rozdziale :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz