Perspektywa
Rockego
Byłem zły na brata, strasznie zły. Jednak czekała mnie
poważna rozmowa z Mają, czekałem aż się wysuszy byśmy mogli rozmawiać. Dałem
jej swój dres i koszulkę. Wyszła wyglądając całkiem dobrze.
-No to gadajmy * odparła siadając na łóżku
-Myślę że nie powinniśmy być razem, przynajmniej na razie
kiedy mój brat tutaj nie mieszka
-Weź przestać Rocky, przecież to do Soboty, potem poleci ta
krowa i będzie jak dawniej
-Jak dawniej to znaczy co?, przypominam Ci że zdradziłaś
swojego chłopaka. A ja zdradziłem brata, nie będzie tak samo
-Wiem, ale to wszystko przez to że ona się pojawiła w jego
życiu
-Możesz nie mieszać w to wszystko Laury?
-możesz jej nie bronić, jesteś moim chłopakiem!
-A ty możesz nie włączać jej imienia do naszej rozmowy?,
rozmawiamy o nas o naszym…
-Związku tak?
-Nie wiem czy my jesteśmy razem. Upiłem się tak jak i ty i wylądowaliśmy razem w łóżku. Nigdy nie zrobił bym tego bratu.
-Jednak stało się
-Tak, a my nie będziemy razem do czasu aż nie przestaniesz
myśleć o Rossie. Do czasu aż darujesz sobie tą miłość. Nie mogę być…
-Rozumiem, ale masz rację, dalej kocham Rossa i chce z nim
być
-Więc zapamiętaj że jeśli skrzywdzisz Rossa albo Laurę
pożałujesz tego * odparłem a ona nic nie mówiąc wyszła z mojego pokoju.
Czekałem aż będzie się kłóciła z kimś na dole jednak nic nie usłyszałem
otworzyłem drzwi d korytarza. Nie ma żywej duszy. Westchnąłem. Ryland pewnie już
śpi jak i mama. Taty nie ma. Rydel siedziała w ogrodzie nie wiem do końca czy
wróciła już. Rossa i Ricka nie ma w domu nocują u sióstr Marano. Strasznie pusty
ten dom bez nich.
Perspektywa Laury
Obudziłam się bardzo wcześnie, zaczęłam się cicho śmiać. Spaliśmy
na łyżeczkę z Rosem. No dobra ja miałam piżamę a on spał w samych bokserkach,
zarumieniłam się na samą myśl. Jednak szybko się uspokoiłam przypominając sobie
wczorajszą rozmowę.
,,-,,Czy dasz mi szanse czy jej mi nie dasz nie poddam się.
Będę walczył o Twoje serce. ''* powiedział całują mnie w głowę i przytulając do siebie.
-Nawet jeśli jesteśmy na straconej pozycji? * spytałam nagle, miałam rację ona w sobotę wraca do Paryża. Około 8000 tysięcy km od siebie.
Kiedy ona zaczyna dzień ja jestem już w połowie. Ona już tam zbudowała swój
świat, swoją rzeczywistość. Ja tutaj. Nam po prostu od początku było pisane nie
bycie razem…….
-Nawet jeśli jesteśmy * odparłem znów ją tuląc do siebie. ‘’
Spojrzałam się na niego po czym pogłaskałam go po twarzy.
Wstałam bo przypomniałam sobie że dziś ma do mnie przyjść pocztą mój bilet
powrotny. Szybko założyłam kapcie i szlafrok i zeszłam na dół. Rick musiał
nocować u nas bo było za cicho jak na tą godzinę. Wyszłam przed dom i zajrzałam
do skrzynki, tak miałam racje przyszedł mój list powrotny. Usiadłam na
schodach, i otworzyłam go. Czeka mnie 12 godziny lot. Najpierw do Londynu, a
potem z Londynu do Paryża. Przytuliłam swój list do piersi i uroniłam pierwszą łzę z powodu powrotu do domu. Przypomniałam sobie tekst piosenki Rossa do mnie.''
Nie chcę być sławny,
I nie chce być, jeśli nie mogę być z Tobą.
Wszystko co jem, jest bez smaku
Wszystko co widzę nie porównam do Ciebie.
Paryż, Monako, Vegas.
Wolałbym zostać z tobą.
Gdybym miał wybór!
Kochanie jesteś najlepsza.
Nie mogę myśleć że ciebie kiedykolwiek stracę.
A ja po prostu chce być z Tobą.
Tak, nigdy nie mam dość!
Kochanie oddałbym wszystko.
Oddałbym to wszystko jeśli nie mogę być z Tobą.
Wszystkie z tych rzeczy do bani.
Tak to wszystko jest do bani, jeśli nie mogę być z tobą.
Nie Oscar, nie grammy, nie rezydencji w Miami.
Słońce nie świecie, niebo nie jest niebieskie,
Jeśli nie mogę być z Tobą....
Jednak ogarnęłam się i wstałam szybko. Przecież nikt nie
może widzieć moich łez. Weszłam do domu, ogarnęłam śniadanie dla czterech osób.
Tym razem płatki śniadaniowe plus sok. I weszłam powrotem do mojego pokoju by
obudzić blondyna. Wchodząc do pokoju przestraszyłam się, Ross mówił przez sen.
-Laura, proszę nie opuszczaj mnie. Laura * krzyknął a ja
pobiegłam do jego łóżka by go uspokoić.
-Ross, Ross * próbowałam do niego mówić
-Laura, proszę
-Ross, obudzi się to tylko koszmar * powiedziałam szturchając,
on złapał mnie za ręce przyciągając do siebie. Wylądowałam na nim
-Boże * odparł tuląc się do mnie. Ja też się do niego mocno
przytuliłam. Głaskając go po włosach.
-To tylko koszmar, jestem tutaj * odparłam dalej go
przytulając
-Ciesz się że to tylko sen nic więcej
-Wiem * odparłam * Jeśli chcesz iść na Casting to się
zbieraj nie wyrobimy się
-CO?! * spojrzał na mnie z tą miną typu ,,że co mówisz ?’’
-No dobrze słyszałeś, pójdę na ten durny Casting, bo mi z
Vanessą nie odpuście, a potem chce iść na plaże serfować * odparłam schodząc z
łóżka jednak Ross mnie do siebie przyciągał by dać porządnego buziaka.
-Jesteś cudowna * odparł i szybko wstał, zaśmiałam się gdyż
szybko wstał, wziął ciuchy byle co słowo daje i wbiegł do łazienki. Ja jednak
dotknęłam ręką moich ust. Coraz bardziej jego usta przemawiają do mnie słowo
daje. Szybko się ogarnął i poszedł na dół zjeść śniadanie z Vanessa i Rickiem.
Ja też się szybko ogarnęłam.
-No no, Ross Cię przekonał na Casting * odparła Van wcinając
płatki
-Wcinaj płatki a nie interesuj się * odparła przez co
chłopcy zaczęli się nabijać
-No a co z filmem?
-Nie idę, idę tylko do serialu, już nie przesadzajmy, nie
chce roli idę żeby was ogarnąć a potem chce iść na plaże Ross mi obiecał *
powiedziałam patrząc na niego wymownie.
-I tak właśnie będzie, po Castingu zabieram Cię na plaże.
-To może się umówimy i pójdziemy razem? * zaczął Rick
-No a co z resztą? * spytała Vanessa
-Też mogą iść, nawet Rocky i Mia nie przeszkadza mi to *
odparłam siadając obok Rossa.
-Ja nie chce widzieć Rockego* odparł Ross pijąc sok
-Przecież będziesz zajęty serfowaniem, a oni będą robić co
im się żywnie podoba. Weź ogarnij Lynch * szepnęłam a reszta zaczęła się
śmiać. Zjedliśmy śniadanie śmiejąc się i opowiadają różne rzeczy. Nareście jak
to stwierdziliśmy razem z blondynem Rick i Vanesa zostali parą. Stwierdziłam że
jak teaz wrócę to tylko na ich wesele. Główni zainteresowani zaczęli się śmiać,
tylko Ross był dziwnie spokojny. No i pora na Castingu. Mimo że to Ross
prowadził, nie rozmawialiśmy długo może zdawał sobie sprawę z tego że już nie
za niedługo odlatuję.
-Ross przecież mówiłam Ci że nie zmienię zdania
-Nie mówiłaś ale wiem o tym * odparł.
-Ross nie karz mi wybierać między karierą a……
-Miłością? * powiedział przystawiając na czerwonym świetle.
Spojrzał na mnie
-Chciałam powiedzieć rodzącym się uczuciem. Ross jeszcze 3
dni temu nie chciałeś nowego związku. I co poznałeś niby mnie i się
zmieniło.>? * zaczęłam, ale on zanim odpowiedział ruszył bo było zielone
światło. Tną z nie realną dla mnie szybkością. Wiec kontynuowałam * Ross, Kiedy
Mia dokonała tego co dokonała powiedział że nie ufasz żadnej dziewczynie. Do
cholery powiedziałeś to nawet Vanessie. A teraz mam uwierzyć że co zmieniłeś
zdanie? * Ross gdzieś zaparkował. A ja nawet się nie rozkręciłam. Zgasił silnik
po czym wyszedł z samochodu. Zrobiłam to samo ja. Zobaczyłam że westchnął
podszedł do mnie i lekko przejechał po mojej brodzie.
-Powiedziałem Ci że nie masz żadnego wyboru lecisz do domu i
koniec tematu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz