poniedziałek, 10 maja 2021

Epilog To nigdy nie miało powstać....

 

Epilog.......



5 lat później :

Nie sądziłam że wrócę tutaj, wrócę do Miami. Ale to była ostateczność. Moja siostra, moja cudowna siostra zginęła w wypadku wraz ze swoim mężem. Już nie było Vanessy Marano-Lynch . Nie żyła. Na mojego pecha jak i nieszczęście zdecydowała wraz z mężem że to ja mam zaopiekować się Nicolą. Tak moja siostra miała jednodniowa córeczkę którą siostra nigdy na oczy nie widziała. Jakimś szczęśliwym trafem Nikola przeżyła, to znaczy Van też żyła w chwili narodzin. Odeszła kiedy tylko Nicola przyszła na ten świat. szłam właśnie do niej, dlatego byłam w szpitalu. Coś ciągnęło mnie w jej stronę szłam w stronę mojego przeznaczenia, aby powitać je na nowo. Jednak nie sądziłam że spotkam się również z Rossem Lynchem. Od 5 lat nie  mieliśmy kontakt, widzieliśmy się kilka razy, ale nic więcej, ja potrzebowałam znów mu zaufać, a on wiedział że tak szybko nie dam mu szansy, i czekał czekał cierpliwie. Miałam otworzyć drzwi kiedy go ujrzałam, szybko zabrałam rękę z klamki na której on przed chwilą trzymał dłoń. Kilku sekundowe dotknięcie a ja myślałam że zejdę na zawał…

Moje serce i dusza radowała się widzą go znów. Tak to miłość mojego życia. Jednak sumienie mi na to nie pozwoliło. Otworzył mi drzwi bym weszła pierwsza po czym bez wąchanie weszłam. W łóżeczku szpitalnym leżała moja silna siostrzenica. Podbiegłam do niej i ostrożnie wzięłam na ręce. A ona otwierając szeroko oczka spojrzała na mnie. Blondyn który wszedł zaraz po mnie również podszedł. Dziewczynka spojrzała na niego i mocno ścisnęła jego dłoń. Poczułam nagle że jesteśmy jednością, ona należy do naszej dwójki a my musimy dać sobie szanse. Spojrzałam na Rossa, a on spojrzał na mnie, wiedziałam co zaraz powie, wiedziałam że czuje to samo co ja.



-Zawsze będziemy przy Tobie * odparł Ross patrząc na malutką.



-Zawsze * odparłam spoglądając na niego a potem tuląc dziecko do siebie. Oboje wiedzieliśmy co nas czeka. Odtąd jesteśmy prawnymi opiekunami dziecka. Nicola ma nas za opiekunów i nie zmienia to faktu że ja nigdy już nie wrócę do Londynu, a Ross nigdy nie będzie fruwającym ptakiem. Dlatego kiedy zapytałam. * Będziesz zawsze?



 

-Zawsze * odparł spoglądając w moje oczy. W tej chwili zrozumiałam że zostaliśmy rodziną. 

 


 15 lat po wypadku.....


Nicola jest 15 letnią nastolatką. To dzisiaj stało się tyle cudowi tyle strat. To dzisiaj 15 lat temu straciłam siostrę i szwagra. To ogromna tragedia dla naszych rodzin. Obróciłam obrączkę bo mi prawie spadła w zlewie. Po czym spojrzałam przez okno. Dzisiaj 15 lat temu moja siostra znalazła w sobie tyle sił by urodzić dziecko i odejść z tego świata. 15 lat temu biorąc w ramiona Nicolę wiedziałam że należy do mnie i do niego. Kiedy ujęła małymi paluszkami Rossa wiedziałam że jesteśmy dla niej. Jesteśmy jej przeznaczeni. Wiedziałam również że musimy spróbować dla dobra małej.  



-Kochanie wszystko w porządku? * zapytał mój mąż. Obróciłam się by spojrzeć na niego, nie wiem nawet kiedy podszedł do mnie i wytarł mi łzę z oka. * Skarbie?



-Tak, wiem * odparłam patrząc w jego mleczne oczy * Minęło 15 lat od wypadku. Ale nie potrafię myśleć o niczym innym.



-Rozumiem * odparł Ross całując mnie w usta a potem tuląc do siebie.



-No nie!! * wrzasnął nasz syn David. Spojrzeliśmy na niego nie wiedząc o co mu chodzi * Oli oni znów to robią !! * wrzasnął a my spojrzeliśmy na siebie po czym wybuchliśmy głośnym śmiechem. Do kuchni weszła cała nasza rodzina. Ja położyłam na stole pieczywo i dodatki a Ross położył dzbanek z sokiem pomarańczowym. Usiedliśmy wspólnie.



-Kiedy nauczysz się tego Dav * odparła Nicola. * Miłość nigdy się nie kończy ona jest i trwa wiecznie....... * Spojrzałam na Rossa myślę że on pomyślał o tym samym...

 

Wspomnienia :

 

Spojrzałam przez okno, znów to samo wspomnienie mojego ostatniego snu gdzie poznałam niesamowicie przystojnego chłopka. Szkoda tylko że nigdy przenigdy go nie spotkam, te jego szczenięce oczy…Serwowałam, czyli to co zwykle jeśli tylko dostanę piankę i deskę. Miałam cudowną fale. Właśnie miałam wpływać na nią. Kiedy go ujrzałam wraz ze mną ruszył na te fale. Piękne blond włosy, ciemne oczy. Nie takie typowe jak moje czekoladowe on miał tak cudowne szczenięce oczy że nie mogłam się na niego napatrzeć jednak byłam zła, a właściwie wściekła. 



xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx


Więc tego nie psuj * odparłam uśmiechając się do niego * przez ten tydzień szalejemy nie ma żadnych przykrych sytuacji. Bawmy się Ross, jakby jutra naprawdę miało nie być * odparłam a on uroczo się zaśmiał.




-Ok, czy teraz Lauro umówisz się ze mną na randkę.>?? * spytał a ja udałam poważną.


-No nie wiem



-Nie możesz mi odmówić, oboje wiemy że jesteśmy sobie przeznaczeni



-Oboje nie wierzymy w miłość od pierwszego wejrzenia.
 

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
 
 
 
Minęło dwa lata a ja nadal pamiętałam każde słowo jakie wypowiedział Ross :



Cześć wiesz co myślałem że coś nas łączy a ty jak tchórz prosisz swoją siostrę żebym się od Ciebie odpierdolił?, serio. Jak tak możesz.>?. Dlaczego sama zdecydowałaś?, co masz taką moc że możesz decydować co czuje?. Co czuje inna osoba?, Jak tak możesz co?. To nie jest wybaczalne. A i jeszcze jedno zacznę się spotykać z kim tylko ze chce i kiedy ze chcę nie możesz decydować za mnie. Tak bardzo nie chcesz ze mną być?. Tak aż tak bardzo że starasz się mnie od siebie odsunąć.?. Naprawdę, sądziłem że jednak możemy być kiedyś…. Ale masz rację w ciągu pół roku dowiedziałem się kim jesteś I wiesz co odpuszczam, odpuszczam Cię już na zawsze. 

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
 
 
 
Nasze usta stykają się w naszym pocałunku. Który w końcu po dwóch latach nastąpił, i chociaż bym bardzo chciał odwzajemniam pocałunek, za bardzo bujam się w tej dziewczynie. Nasz pocałunek jest zachłanny i namiętny. Bo po chwili oboje się wynurzamy.


-Jasna cholera * odpowiadam wpatrując się w nią.



-Długo na to czekałam, a teraz jeśli pozwolisz wracam do domu.



xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx



-Nie odzywaj się do mnie, nie chce Cię znać * odparłam krzyżując ręce i chowając głowę w nich zaczęłam płakać. To więcej niż poniżenie, on po prostu nie chce mieć ze mną nic do czynienia. On nie chce mnie znać. On nie chce bym istniała w jego życiu. Lecz on się nie poddawał. Uklęknął przy mnie i złapał mnie za podbródek bym na niego spojrzała.


-Kocham Cię Lauro i będę to powtarzać do do momentu aż to zrozumiesz


-Ja Już ci nie ufam, a teraz z łaski swojej ubierz się nie jesteś sam


-Powiedziałem Ci prawdę, masz racje jestem planetem, pozwoliłem Ci odejść to pierwszy mój grzech, a potem jak dowiedziałem się że chcesz bym zaczął od zera byłem na Ciebie wściekł. Kocham Cię, kochałem i będę kochać nadal.


 
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
 

poniedziałek, 3 maja 2021

61 Rozdział


Perspektywa Laury




Nareście wychodziłam ze szpitala. Wiedziałam że wszyscy są na panieńskim i kawalerskim dlatego nie dzwoniłam by pomogli mi stąd wyjść. Pakowałam właśnie ubrania kiedy w moim pokoju pojawił się on Leon Verga.



-Co ty tutaj robisz?



-Żadnego witaj?, cześć skarbie nic?



-Nie, wynocha stąd



-Mam coś dla Ciebie, jak tylko to zobaczysz zmienisz zdanie na mój temat



-A niby co mam zobaczyć?* spojrzałam na niego niepewnie. Wyciągnął tel i pokazał serie zdjęć. A na nich wszystkich Ross z jakąś rudą dziewczyną



- Czy to nie przypadkiem Twój facet? * zapytał uśmiechając się do mnie łobuzersko. Zobaczyłam jak jego usta całują inne. * Teraz powinnaś zastanowić się czy wierzysz dowodom czy swojemu chłopcowi.



-Czemu to robisz?



-Chce żebyś uwierzyła w to że faceci się nie zmieniają * odpowiedział po czym musnął me usta, a ja nieświadoma co robię odwzajemniłam pocałunek.



-LAURA!! * wydarł się Ross wchodząc między nas i posyłając tym samym Leona w stronę ściany * Mówiłem Ci odwal się od mojej dziewczyny



-Kto powiedział że jestem Twoją dziewczyną? * odparłam zabierając rzeczy i wychodząc ze szpitala. Nie interesowało mnie to czy właśnie się zabijają czy któryś za mną biegnie. Oboje byli warci siebie i doskonale o tym wiedzieli. Miałam wsiąść do taxi kiedy moją dłoń dotknął blondyn.



-Laura * odparł a ja spojrzałam na niego.



-Czego chcesz?, może wyjaśnić mi jakim cudem byłeś u tej u tej…. * zaczęłam szlochać * To ten co mi przyrzekł miłość na zawsze tak?, to ten który zawsze miał być obok, to ten który ofiarował siebie, ten który oddał swe serce ukochanej tak?



-Laura, ja….



-Co Ross?, myślisz że po tym co zobaczyłam uwierzę.. Odpowiedz mi na jedno pytani.. * Milczał więc je zadałam. * Przespałeś się z nią?



-Tak * odparł puszczając moją dłoń. Chciałam znów wsiąść do samochodu ale mi zabronił. * Ale to nie zmienia tego faktu co do Ciebie czuje. Nie zmienia tego że jesteś moim życiem, nie zmienia tego że będę walczył o Ciebie.



-A walcz sobie, jesteś na przegranej pozycji. Po ślubie Van i Ricka wyjeżdżam.



-Nie możesz mamy serial do nakręcenia.



-Zawsze może coś mojej bohaterce się stać.



-Nie wierzę, nie zrobisz tego



-Jesteś tego pewny? * odparłam wyciągając swoją dłoń, już mnie nie ciągnął za dłoń, pozwolił mi wziąć do samochodu. Wsiadłam i tak właśnie zakończyła się miłość mojego życia. Moje życie przeznaczenia. Zabawne tyle o siebie walczyliśmy tyle przeszliśmy, a mimo wszystko udało się nas rozdzielić....................


 

 

Perspektywa Vanessy

 

Minął już 5 dzień od powrotu Laury ze szpitala. Kiedy tylko wróciła zamknęła się w pokoju i z niego nie wychodziła. Nie chciała z nikim rozmawiać. Wszyscy byliśmy dla niej najgorszym złem, po prostu złem wcielonym. A jak tylko powiedziało się rodzina Lynch. Laura od razu wybiegała. Albo zaczęła płakać. Siedziałam ostatni dzień sama w domu. Jutro będę Panią Lynch. I to mnie martwiło, co z Laurą, czy po tym wszystkim zostanie czy ucieknie znów do Paryża by tam kontynuować swoją karierę. Układałam sterty ubrania do pudła mając nadzieje że wyjdzie, ale to nic. A po drugiej stronie drzwi on Ross Lynch który nie chciał wejść do domu do póki ona mu ich nie otworzy. Stał przed nimi i czekał. Chciałam go olać nakrzyczeć na niego, ale ja w porównaniu z moją siostrą wiedziałam co takiego się wydarzyło wtedy w klubie. Dlatego dokarmiałam go i przynosiłam ciepłe napoje by czekał cierpliwie aż ona wyjdzie ze swojego pokoju. I ten dzień w końcu nastał. Wyszła, już z daleka słychać było jej trampki sportowe. Płaskie obuwie które dodawało jej wdzięku. Krótkie szorty które nosiła jak miała może z 15 lat, koszulka z brzuchem na wierzchu i typowy plecak. Co ona odpierdala czy>?.



-Laura



-Tak? * spytała zjadając w kuchni owoc



-Dokąd się tak wybierasz.?



-Jak to mam trening * odparła zjadając ciąg dalszy jabłka.



-Jaki trening?



-Postanowiłam znów się ścigać



-Chyba bóg Cię opuścił, kto Ci podał taki pomysł * usłyszeliśmy trąbienie na chodniku, podbiegłam do okna i zobaczyłam jak wysiada z niego Leon i z bukietem kwiatów i idzie w naszą stronę. Szybko otwarłam drzwi



-Laura * szepnął z nadzieją Ross.



-Leon * odparła szczęśliwa Laura olewając to że Ross pierwszy się przywitał



-Cześć skarb… * Laura szybko machnęła ręką aby ten jej nie dotykał, co mnie i Rossa rośmieszyło.* Dla Ciebie * odparł a Laura wyrzuciła kwiaty do kosza. Jednak nie wybaczyła temu gnojkowi.



-Żadnych kwiatów, żadnych pocałunków, łączy nas tylko biznes * odparła idąc z nim do samochodu, oczywiście otworzył jej drzwi a ona wsiadła do środka.



-Ehm dupek



-Kretyn * odparł Ross zerkając na nich



-Chcesz coś zjeść



-Jasne, i tak muszę czekać na nią.



-Zamierzasz walczyć dalej o nią?



-Tak



-A wiesz że cię olała jakbyś nie istniał?



-To nic Vanessa zdobędę jej serce od nowa



-A wiesz że na moje wesele idzie z nim?



-Tak wiem, ale to tylko teraz



-Proszę Cię nie rozwal mi wesela.



-nie zamierzam Van * powiedział dotykając mojego policzka i pokazując bym weszła pierwsza do domu.



Wszedł do domu za mną, wiedząc że Laura może mu nigdy nie wybaczyć. Wiedział że może stracił ją na zawsze i mimo tego wszystkiego starał się. Dalej, to mnie w nim radowało, pogodny pewny siebie chłopak który dokładnie kilka lat temu olał by to i zaczął kręcić się z inną laską. Dzisiaj no cóż. Dzisiaj wiedział że musi o tą laskę walczyć.



 

Czeka was jeszcze krótki epilog J

poniedziałek, 26 kwietnia 2021

60 Rozdział


Perspektywa Rossa




Dzisiaj musiałem opuści na cała noc Laurę i to mnie denerwowało. Leżała miesiąc w szpitalu z dnia na dzień czuła się lepiej jednak nie chciałem jej opuszczać. Jaki to ze mnie facet by opuszczać chorą dziewczynę>?. Ale powód był prosty Rikier dzisiaj miał kawalerski ostatni dzień wolność, ( Nie powiem nic na ten temat). Jego świadkowie to Laura i Rocky. Laura jako że leżała w szpitalu to Rydel przejęła inicjatywę przejęcia na chwilę bycie świadkiem. Ale to nic dziewczyny i tak miały zamiar wpaść do świadkowej, więc Rick wspierając się z Rockym zdecydował że najpierw chce ujrzeć swoją piękną świadkową. Tak był wypity, ja zdecydowałem że nie będę dużo pić by nie paść chciałem jak najszybciej wrócić do mojej Laury. Mieć ja w swoich ramionach i nigdy nie puszczać. Zaczęliśmy prosto Paintball już o godzinie 15 potem piłka nożna by skopać się nawzajem i za tydzień mieć siniaki. Na wesele ale tak myślą pijani faceci. To nic pojechaliśmy do szpitala, chociaż loża w klubie czekała na nas już od 19 to nic naprawdę mój brat jest wariatem. Wpadł jak wiatr do pokoju mojej królowej. Ta widząc go spojrzała się jakby miała wybuchnąć śmiechem miałem podjeść do niej ale Rick był szybszy usiadł na jej łóżku i pogłaskał ją po policzku. Nie powiem byłem zazdrosny, przecież ma swoją Van wiec co chce od mojej Laury?.



-Cześć maluszku * odpowiedział uśmiechając się do niej



-No cześć braciszku * odparła uśmiechając się do niego



-Zanim spędzę ostatni samotny wieczór chciałbym z Tobą pogadać.



-Rozumiem że nie może to poczekać do jutra?



-Rick nie wygłupiaj się jutro z nią pogadasz



-Nie, zamknij się Rocky! * odparł patrząc na Laurę



-Chce żebyś wiedziała ze dla mnie będziesz zawsze moją malutką siostrzyczką. Moją malutką gwiazdką na niebie. I jeśli ten skurwysyn * odparł a ja założyłem jedną rękę na drugą, robi się ciekawie widząc to Calum stanął bliżej mnie. Wiedział że zaraz mogę wybuchnąć. * Cię kiedyś zrani będzie mieć ze mną do czynienia. Rozumiem nie kochasz go, w końcu nie przyjęłaś oświadczyn. * Poczułem żal do brata, nie do Laury, każdy jej to teraz będzie wypominać.



-Rick, ja ją rozumiem pospieszyłem ona wcale nie jest jeszcze gotowa. A ja nie nalegam, nie wypominaj jej tego * powiedziałem spoglądając w oczy mojej dziewczyny



-Dobra, dobra miałeś swoje 5 minut pozwól teraz mi! * odparł patrząc na mnie by później wrócić do Laury * Pamiętaj jeśli coś będzie nie tak przyjdź zawsze możesz na mnie liczyć.



-Dobrze Rikier a teraz leć na swój Kawalerski bo jak za rok usłyszę że imprezujesz a nie zajmujesz się domem to tego gorzko pożałujesz * odparła prawie się uśmiechając.



-Dobrze, ale obiecaj



-Obiecuje a teraz idź się bawić * odparła dając mu buziaka w policzek, a ten się mocno do niej przytulił. Też chciałem buziaka i przytulasz chociaż byłem u niej dopiero co. Spojrzała na mnie a ja uśmiechnąłem się do niej jak tylko umiałem po czym Rick wstał a ja podszedłem do niej i złożyłem buziak na jej ustach. Chciała więcej bo ugryzła mnie delikatnie w wargę. Mmmm. Uwielbiam to przez co przywarłem do niej mocniej. Gdyby nie ten cholerny Calum został bym tutaj na wieki.



-No chodź * powiedział ciągnąc mnie w stronę wyjścia. Laura zaczęła się śmiać po czym nam pomachała. Ja przez tą kobietę zwariuje. Nie minęło nawet z 5 sekund a dostałem od niej ese wsiadłem do przodu taxi by Rick, Rock i Calum usiedli z tyłu. Za nami jechała druga taxi z Rylandem, Ralfim i jakiś kolesiem wyleciało mi imię. I kolejna taxi z innymi kumplami Ricka. Przeczytałem zawartość ese.



,,Nie czuje alkoholu czyżbyś nie pił’’



Szybko odpisałem



,,A to ty dlatego ugryzłaś mnie, by sprawdzić czy piłem?’’



Szybko nadeszła odpowiedź



,,Nie, wiem że ty to lubisz dlatego’’



,,Kocham Cię Lauro Mario Marano’’



,,Więc wracaj do mnie’’



,,już zmieniam taxi’’



,,Żartuje, ależ ty jesteś rozkoszny, Kocham Cię Rossie, Shor Lynch baw się dobrze’’



,,Będę jak będziesz blisko mnie…’’



Chciałem jeszcze dopisać ale zabrał mi tel Rock.



-Żadnych kurwa tel * odparł wkurzony, no tak jego plany szlak trafił, bo mój braciszek musiał jechać do szpitala i odwiedzić Laurę. Piknęło i spojrzałem na tel, niestety nie mogłem sprawdzić co napisała. Weszliśmy do klubu usiedliśmy do loży i zaczęliśmy pić. Ja udawałem, chciałem być trzeźwy i wszystko pamiętać. Wpadły do nas Panny. Zainteresowane były Rikiem który zabrał dwie do tańca. Rylandem i Ralfim jak zawsze. No i mną, co mnie zbytnio wkurzało.



-Hej * odparła ruda dziewczyna



-Cześć * odparłem po pijając sok.



-Zatańczysz? * pytała przejeżdżając po mojej nodze, szybko się od niej odsunąłem. Od tego momentu nie mogę nic pić, pamiętaj nic nie pij. Rozejrzałem się zobaczyłem że wszyscy odeszli od loży.



-nie, zatańcz sobie z kimś innym



-Ale ja chce z Tobą. Jestem Bella Thorne * spojrzałem na nią i pomyślałem sobie no i co w związku z tym?, rozejrzałem się zamiast tego a ona przejechała po moim rozporku. Kurwa. Pomyślałem lekko się podnosząc. * Oj widzę że dawno nie uprawiałeś seksu, chcesz to zmienić? * Oddaliłem się od niej rozglądając się za resztą, napiłem się drinka.



-No Twoje zdrowie. Ross lynch prawda?



-Tak Jestem Ross Lynch * spojrzałem na nią, nagle źle się poczułem



-miło mi * postanowiłem dalej nie pić



-Co tak słabo pijesz? * krzyknął Calum po pijając swojego drinka, spojrzałem na niego po czym wypiłem duszkiem do dna. To co działo się dalej, to był istny koszmar przynajmniej rano jak się obudziłem….Byłem nagi, a obok mnie spała ta ruda dziewczyna. Przytulała się do mnie. Przerażony spadłem z łóżka.



-O dzień dobry słoneczko



-Dzień dobry * odparłem chowając się za prześcieradłem.



-Kochanie w nocy go widziałam, nie musisz teraz tego chować * zaśmiała się wstając, zaczęła zbierać swoje ubrania * Może wspólna kąpiel.? * Machnąłem głową na nie po czym zacząłem sam szukać swoich ubrań. Boże zdradziłem Laurę, zdradziłem Laurę. Głowa mi pękała jak nie wiem ale krok po kroku skojarzyłem fakty....



Drink



Taniec



Przytulenie



Pocałunek



Większy pocałunek



Taxi



Wzięcie ją w ramiona



Wchodzenie po schodach



Ściąganie sukienki



Znikające spodnie



Łóżko



Dobry sex



Ubrałem się szybko i wybiegłem z jej domu co sił w nogach. Spojrzałem wokół by w końcu przekląć *ty skończony skurwysynie!!!!!. Biegłem i płakałem wiedziałem że straciłem Laurę. Już byłem prawie u jej drzwi otwierałem je kiedy ją ujrzałem w ramionach Leona Vergi. Całował jej usta….

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

59 Rozdział

 

Perspektywa Maia




-Przez was mogła umrzeć!, jej siostra za miesiąc wychodzi za mąż a wy stawiacie ją w takich warunkach!! * odparłam patrząc na dwie postacie



-Przecież od początku mówiłam że Ross nie będzie z Laurą



-A ja Ci tłumaczyłam Olivia że Ross i Laura będą zawsze razem * odparłam wkurzona na blondynkę

-Wiesz, Ross po prosił ją o rękę a ona się zgodziła, odmówiła mu * odparła trzecia nasza rozmówczyni.



-Dobrze wiesz dlaczego odmówiła * odparłam patrząc na Kirę w tym samym momencie pojawiła się kolejna osoba. Zobaczyłam Leona Vergę * No tak mogłam się domyśleć dlaczego pojawiłeś się w Miami, dlaczego ciągle pilnujesz Laury. No i jakim cudem pojawiłeś się pierwszy uratowałeś ją * odparłam a on zaśmiał się dotykając mojego podbródka



-Jesteś bardzo mądrą dziewczyną



-Pójdziecie siedzieć. Laura przez was jest chora na serce



-Wyleczę ją swoją miłością



-Jesteś aż tak chory psychicznie Leon czy mi się wydaje?. A ty Olivia, nie możesz pogodzić się z tym że Ross nigdy nie był Twój?, on udawał że jest z Tobą, każde przytulenie pocałunek to tylko szopka. O Tobie nawet nie powiem nigdy nie był Tobą zainteresowany. * odparłam patrząc na Kirę



-No o Tobie to już nie powiem, byliście ile?



-Nie ważne



-Ważne Maia ile byliście, kiedy spotkał Laurę i rzucił Cię, bo się w niej zakochał.?



-Nie mógł być ze mną. Pokochał tą drugą. Jeśli się ktoś zakocha to wie że nie kochał by tej pierwszej.



-Dlatego na scenie pojawia się ona * odparła i w tej samej chwili pojawiła się piękna ruda dziewczyna była również Aktorką Bella Thorne z serialu ,,Taniec rządzi ‘’



-Cześć * odparła patrząc na nas wszystkich



-Ah tak sądzicie że Ross siew niej zakocha>? * spytałam śmiejąc się



-Jestem całkiem uwodzicielska * odparła nowo poznana dziewczyna



-Możesz sobie być nawet prezydentem Ross nigdy nie rzuci dla Ciebie Laury



-Rzuci rzuci kochanie, wchodzę do Akcji ja * odparł Leon



-Ah tak?, miałeś ją rok w Londynie zrobiłeś coś?, nie zbliżyłeś się do niej nawet przez minimetr * odparłam śmiejąc się



-Ale to się teraz zmieni



-Tak Kira z Olivią pójdą posiedzieć za kratkami, Leon wyjedzie a Bella. Kochanie wróci do swojego miejsca



-Weź mnie nie obrażaj



-Nie obrażam Cię mówię tylko jak będzie * odparłam śmiejąc się



-Jeśli pójdziesz z tym na policje po pierwsze stracisz ukochanego Rockego po drugie pójdziesz na dno ze nami.



-Grozisz mi? * spytałam patrząc na wredne oczy Kiry….

 

Perspektywa Laury



 Spałam sobie spokojnie wiedząc że Ross śpi obok mnie jak każdej nocy, wiedziałam że teraz również się to nie zmieniło. Jednak nie poczułam że chłopak zniknął. A mój pokój zamienił się z ponurego w wesołe miasteczko. Zaśmiałam się rozglądając po pokoju. Obok mojego łóżka misiek śliczny biały miś a w łapce miał róże. Wzięłam ją i powąchałam. Dotknęłam baloników powieszonych przy łóżku. Chciałam się śmiać, Ross był naprawdę uroczy. Spojrzałam na drzwi w których stał, kiedy przyszedł? Ile stał



-No chodź do środka, strasznie się stęskniłam. * odparłam a on raźnym krokiem wszedł z pięknym bukietem róż. Pocałował mnie w usta i już wystraszyłam się że może znów po prosi mnie o rękę jednak on podał mi bukiet bez słowa. * A czemu jedna jest sztuczna? * spytałam zauważając jedną jedyną róże koloru czernie. Kolor kochanków namiętność….



-Ponieważ * usiadł obok mnie i wziął mnie za rękę *Ponieważ będę Cię kochać tylko do momentu aż kwiaty zwiędną. I jak zwiędnie ostatnia ja automatycznie się od Ciebie odkocham. Przestane cokolwiek do ciebie czuć, będziesz dla mnie nikim.



-Hmy * odparłam a on mnie musnął w usta ale delikatnie po czym oddalił siebie pogłaskać mnie po policzku.



-Hmy… Mniej boli



-Z każdym pocałunkiem mniej * odparłam dając mu kolejny buziak w usta, odwzajemnił pocałunek * Więc mówisz * mówiłam między powolnymi pocałunkami * że odkochasz się we mnie * buziak * tak po prostu * w chwili * buziak * kiedy * buziak * zwiędnie ta czerwona róża * musnęłam jego usta, a on pociągnął pocałunek jeszcze dłużej. Odwzajemniłam go szczęśliwa, to facet z którym chce spędzić resztę życia.  Jeśli teraz by mi się oświadczył pewnie bym się zgodziła.



-He he!!! * ktoś się śmiał a kolejna osoba szturchał, oddaliliśmy się od siebie śmiejąc się.



-Kolejne gołąbki do kolekcji, podsłuchiwali was * odparła pielęgniarka dając mi kolejne tabletki.



-Ładnie tak podsłuchiwać? * spytałam patrząc na Ricka i Vanessa



-Źle trafiliśmy? * spytała przerażona



-Tak, Laura musi odpocząć * odparł Ross



-Ehe, a ty ją usypiałeś? * odparł Rick podchodząc do mnie i mnie mocno tuląc. Odwzajemniłam przytulasa, po czym oddalił się i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem * Nie rób mi tego malutka. Pamiętaj dla mnie zawszę będziesz malutką siostrzyczką nawet jak pokochałaś tego gnojka * odparł za co oberwał od Van



-Proszę mi źle nie mówić o moim szwagrze * odparła a my zaczęliśmy się śmiać. Vanessa broniła Rossa.

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

58 Rozdział


Perspektywa Laury




Wspomnienie z około 3 lat wstecz :



-Ehm, myślałem że wolne  * odparł Blondyn patrząc na mnie.



-Ja już idę także chodź



-Ukrywasz się przed kimś?



-Przed wszystkimi i realny światem. A ty>?



-Olivia się wścieka tylko nie wiem na co..



-Może jest zazdrosna?



-Nie wiem, nie interesuje mnie to, jakbyś mogła zejść już z mojego drzewka byłby przeszczęśliwy



-Teraz tak będziesz się zachowywał w stosunku do mnie.?



-A co jeszcze źle? * spytał wpatrując się we mnie. Przybliżyłam się do niego bliżej, był wypity, wiem to nie argument, ale mimo wszystko może jutro nie kojarzyć naszej rozmowy.



- Możesz mnie doprowadzać do furii, możesz zachowywać się jak palant, możemy nie gadać, możemy nie przybywać w jednym pomieszczeniu. Jednak ja się nie poddam. Czy tego chcesz czy nie, będę walczyć, będę walczyć o nas. Nawet będąc na straconej pozycji.



-Miałaś szanse 2 lata temu wtedy coś do Ciebie czułem * odsunął się ode mnie.



-A teraz, a teraz co czujesz? * spytałam biorąc go za dłoń.



-Nienawiść, nic więcej nie czuje * odparł pewny siebie. Nie kłamał.* Nie czuję nic do Ciebie. Myślę o tym by być z Olivią.



-Jak dla mnie możesz być nawet z Angeliną Joli. Na końcu i tak będziesz ze mną * odparłam wyciągając po raz ostatni do niego rękę. Wzięłam jego dłoń i przyłożyłam ją sobie na sercu. Zdziwił się ale przyłożył. * To serce bije tylko dla Ciebie. I zawsze tak będzie Rossie Lynch. Wiem spieprzyłam, ale wróciłam głównie dlatego że chce być z Tobą.



-Trzeba było pomyśleć wcześniej * odparł wyciągając rękę z ucisku serce moja ręka * Mówiłem Ci że uczucie do Ciebie zginęło.



-Więc dlaczego widząc mnie na scenie zaśpiewałeś Jeśli nie mogę być z Tobą.>?



-Bo, dawno tego nie graliśmy tylko dlatego.* odwróciłam się zaraz będę za mocno płakać. Musiałam to usłyszeć.



-Kochasz mnie chociaż troszkę?* spytałam patrząc na niego.



-Nie, nie kocham Cię wcale, wyleczyłem się z miłość do Ciebie * odparł siadając, dalszej rozmowy nie miała sens. No i gwoździ do trumny * Myślę że zakochałem się w Olivii. Więc odpuść.



-nie mogę * powiedziałam odwracając się do niego z pełnymi łzami w oczach. * Wiem że wszystko zepsułam, ale dale Cię kocham.



Teraz :

-Wtedy zdałem sobie sprawę że też jestem w Tobie zakochany, opiłem się i zacząłem nie świadomie szaleć z Olivią.



-Tak i tym właśnie sposobem mnie dopadłeś, panie Rossie Lynch * odparłam całując jego usta a on odwzajemnia pocałunek.

 

Perspektywa Vanessy



Nad ranem razem z Rikiem mamą i tatą, oraz Państwem Lynch pojechaliśmy do szpitala do Laury. Ja pierwsza ciągnąc mojego narzeczonego spieszyłam się do mojej siostrzyczki. Nie sądziłam że zastane tak uroczy obrazek. Laura spała wtulona w Rossa a on spał na samym skraju łóżka byle tylko nie zrobić jej krzywdy. Zanurzył twarz w jej włosach i spał jaki on słodki.



-Van nie budzi ich * odparł Rick łapiąc mnie w tali



-Nawet nie zamierzam * musnęłam usta mojego chłopaka. Do Sali weszła pielęgniarka.


-Dzień dobry * odparła idąc do łóżka Laury



-Budzi ją Pani?



-Tak, ma tabletki które musi jak na razie brać o określonej godzinie



-Ale, ale oni tak słodko śpią * do pokoju weszła rodzina Marano i Lynch.



-Omg Laura * odparła Pani Lynch wchodząc i widząc Laurę. Podeszła do niej. I dotknęła delikatnie jej policzek. Mama również do niej podeszła i delikatnie szturchnęła Rossa



-Ross, wstajemy * odparła



-Już wstaje mamo * odparł i spojrzał na nią. * przepraszam dzień dobry Pani Marano.



-Witaj wstawaj, Laura też



-Laura!! * krzyknął spanikowany po czym po chwili się uspokoił pocałował ją w czoło. Widziałam spokój w jego oczach kiedy w końcu ją ujrzał cała i zdrowa



-Dzień dobry * odparła widząc wszystkich by w końcu spojrzeć na swojego chłopaka. Uśmiechnęli się do siebie po czym po czy pocałowali się w usta.



-Laura musisz zażyć tabletki * odparła mama



-A ty do domu wykąpać się i przespać



-Ale jestem wypoczęty



-Jasne już ja to wiem, cała noc ją pilnowałeś, aż w końcu zasnąłeś ze zmęczenia.



-I się wyspałem. Mamo



-Marsz do domu * odpowiedziała Pani Lynch



-Laura i tak teraz jedzie na badania * młodzi spojrzeli na siebie po czym znów delikatnie musnęli swe usta.



-Za chwilę wracam * odparł patrząc na nią



-Weź taxi!!! * krzyknęła Pani Lynch, ale Ross zniknął. I tak wyglądał każdy dzień, każdy dosłownie każdy, najpierw nasi rodzice odwiedzali Laurę potem młodzież u nas przeważnie to był seans filmowy. Każdy chciał mieć Laurę tylko dla siebie ale i tak wygrywałam ja i Ross tak wiem muszę się dzielić z moim przyszłym szwagrem. Oglądaliśmy HSM 2 bo Laura kochałam filmy Disneya dlatego zmusiliśmy się do tego i musze przyznać że ciągle powstrzymywała się od śmiechu z bólu kiedy chłopcy robili Parodie filmu.



-Rick Rick nie odchodzi!! * krzyknął Ralfii



-Ale muszę odejść, bo mam na Ciebie focha poszedłeś sobie do tej szumowiny, miałeś w czterech literach rodzinę i przyjaciół, i co ja mam zostać? * zapytałaś Raini



-Tak masz zostać bo tylko ty mi zostałaś.



-Nie ja tak nie mogę Rick.



-No przestaniecie już czy nie! * odparła Laura będąca w ramionach Rossa. Żebra już się zrosły i tak nie bolały, dlatego coraz częściej ją przytulał albo po prostu pozwalał by go tuliła do siebie



-Matko boska, ilu was tutaj jest?! * spytała pielęgniarka przychodząca z kolacją dla Laury



-Spokojnie tylko cała rodzina * odparła Rydel puszczając oczko do Laury



-Cała rodzina?, przecież to jakieś zgromadzenie gangu.



-Bo my proszę Pani jesteśmy gangiem. Trzymamy z Lynchami to gank R5 słyszała Pani o nich? * spytałam kobietkę a ona wywaliła wielkie oczy



-Też mi coś zespół * odparła podając Laurze jedzenie * Zjedz wszystko za chwilę wrócę po talerz.



-Zje, zje już ja tego przypilnuje * odparł Ross, pierwszy dotykając łyżki.



-Ross ja mam pięć lat? * spytała moja siostra



-Daj spróbować * odparł Ryland patrząc na białą maść



-A ty od kiedy lubisz kleik? * odparłam śmiejąc się z niego



-A skąd wiesz co lubię a czego nie?



-Kochany za miesiąc będziesz moim szwagrem musze wiedzieć * odparłam patrząc jak Ross karmi moją siostrę * daj mi te łyżkę, ona więcej ma na koszuli niż w buzi.



-Bo nie otwiera ładnie buzi. No Lauru za tatusia * otworzyła grzecznie buzie i połknęła * Teraz za mamusie * odparł a ona grzecznie jadła *Nie dam Ci łyżki * odparł Ross….

środa, 7 kwietnia 2021

Bella Thorne

 Całkiem nie dawno pojawiła się męska osoba która miała przeszkodzić Laurze i Rossowi, nie zostaje mi nic innego jak przedstawić wam damską wersję zła. 



Imię Bella

Nazwisko: Thorne
Wiek : w tej chwili wszyscy prawie bohaterowie mają 19 lat.
zainteresowania : Aktorka, modelka.  
Charakter : Zabawna, czarująca, pewna siebie, mocno stąpająca po ziemi.  
Rodzina : Nie poznacie ich.
Najlepsi przyjaciele : Ross lynch ? (Sama nie jestem tego pewna) 
Dziewczyna :  Jest bardzo zainteresowana Rossem. ( Czy ktoś nim nie jest zainteresowany? ) 
Zakochana w : Ross lynch ( od pierwszego wejrzenia )

Ciekawostka : Pojawi się na kawalerskim Ricka. Jako niespodzianka. Nie był to pomysł żadnego z chłopaków. Po prostu jest uparta i widząc Rossa uzna że jest wolny i chce się zabawić.  Dlatego będzie się świetnie bawić w towarzystwie kumpli Rossa. Zrobi wszystko by z nim być. Nie okłamujmy się jest suką. 

poniedziałek, 5 kwietnia 2021

57 Rozdział

 

Perspektywa Rossa




-Nie wolno mi Cię denerwować



-Więc powiedz, mama weszła z płaczem do mnie Vanessa tak samo, a tata nie wiedział czy mnie nie udusi.



-Masz…..niewydolność serca przez wypadek * pojawiły się na jej twarzy pierwsze łzy * Za to Cię kocham Ross, jesteś inny niż wszyscy, starasz się nie kłamać i dbasz o to bym była zawsze szczęśliwa. Dlatego Cię……. * klęknąłem teraz albo nigdy.



-Wyjdź za mnie !! * powiedziałem klękając i wpatrując się w jej oczy.



-Ross



-Laura, to już czas.



-Muszę Ci odmówić, nie wyjdę za Ciebie za mąż. Jeśli mi się oświadczasz tak nagle to może tylko oznaczać jedno. Ile mi zostało czasu….?* Posmutniałem i usiadłem na jej łóżku, delikatnie głaskałem ją po twarzy i włosach.



-Do końca nie wiadomo, może to być jeden dzień a może to być całe życie * zaczęła mocno płakać a ja delikatnie się do niej wtuliłem położyłem głowę na jej sercu. I sam zacząłem płakać, płakaliśmy razem w ciszy w samotność. Jednak to ona przerwała cisza po pewnym czasie.



-Musimy się rozstać Ross, szybki ślub nie uczyni mnie szczęśliwą, nie powoli by mój ukochany cierpiał był wdowcem całe życie. Ty musisz znaleźć kogoś i być z tym kimś do póki was śmierć od siebie nie rozdzieli. Ale nie teraz Ross mamy po 22 lata, przed Tobą tyle życia. * Spojrzałem na nią.



-Moim życiem jesteś ty, i zawsze tak będzie, dobrze nie uczynię Cię Panią Lynch nigdy ale obiecaj mi że będziesz ze mną do końca swoich dni



-Chcesz tracić czas na mnie?, Ross ja każdego dnia umieram, a ty….. Ross możesz mieć każdą * odparła patrząc na mnie



-Nie chce każdej chce jednej jedynie Laury Marano



-Ale…,Ross ja * zaczęła jednak ja uciszyłem ją składając pocałunek na jej ustach, odwzajemniła go chociaż i tak jęknęła



-Jeśli miała bym komuś skopać życie to Leonowi nie Tobie. KOCHAM CIĘ.



-Więc pozwól mi, pozwól mi ostatnie chwile swego życia przeżyć ze mną * odparłem a ona lekko kiwnęła głową. Znów sycząc z bólu, oparłem głowę o jej głowę i trwaliśmy tak bez końca, jednak to ja zepsułem wszystko. Nacisnąłem przycisk by przyszła pielęgniarka.



-Tak? * spytała a my oderwaliśmy się od siebie



-Pacjentka potrzebuje dużej ilość środków przeciwbólowych i coś na spanie * Odparłem wstając



-Zdrajca * odparła patrząc na pielęgniarkę która zaczęła jej podawać tabletki. Połknęła wszystkie po kolej.



-Kocham Cię * odparłem wychodząc z pokoju. Kiedy wyszedłem wszyscy jak na baczność wstali.



-Co się stało?, dlaczego pielęgniarka wleciała do jej pokoju? * spytała Pani Marano



-Strasznie ją wszystko boli, po prosiłem by podała jej tabletki na ból i coś do spania.



-Głupiego Jasia? * zapytała zaskoczona Rydel



-Nie, zwykła tabletkę * odparłem znów wracając wzrokiem do Państwa Marano.



-Po prosiłem państwa córkę o rękę * odparłem wiedząc że dostane w twarz. Jak mogłem, ona ledwo wyszła z wypadku. Ojciec sióstr spojrzał na mnie, za to ich mama zaczęła płakać.



-Spokojnie, nie zgodziła się. Wie co jej jest i nie pozwoli zostać mi wdowcem w tam młodym wieku * odparłem załamany, wtedy podeszła do mnie Pani Elen i mocno do siebie przytuliła. A Pan Mark Marano odrzekł.



-Jeśli serio kiedyś miałeś zostać moim zięciem to jestem na tak. To nie lada wyczyn prosić o rękę chorą dziewczynę. Doskonale wiedząc ile zostało jej czasu.



-Nie zgodziła się, ale obiecała mi że spędzi ze mną te ostatnie chwile * odparłem patrząc na nich, Pani Ellem się ode mnie odsunęła.



-I tak uważam Cię za zięcia. Jesteś taki jakiego sobie wyobrażałam * odparła patrząc na mnie. Pan Marano podał mi dłoń a ja wyciągnąłem swoją i mu podałem. Tak o to stałem się członkiem jej rodziny.



 

Perspektywa Laury



Co dziennie goście, i codzienne wieczory z Rossem, nie ustępował mnie nawet na krok, i wiedziałam że tak będzie teraz zawsze. Był strasznie kochany i wiedziałam że moje ledwo już pompujące serce bije tylko dla niego. Był środek nocy kiedy się obudziłam miałam koszmar śniło mi się że Ross poznał inną dziewczynę zakochał się i mi to powiedział. Z szerokim uśmiechem na twarzy pokazał mi śliczną blondynkę o długich nogach, wysoka zgrabna no miała wszystko co mogła by mieć idealna dziewczyna. A on tak po prostu powiedział ,,koniec z nami i tak umierasz’’. Spojrzałam na śpiącego chłopaka. Czy serio mnie opuść, jeszcze przed moją śmiercią>>?. Co będzie jak umrę, pójdzie w cholerę?. Pozna inną dziewczynę, zacznie imprezować a narkotyki i alkohol go zniszczą.?, nie będzie już moim blondaskiem tylko jakiś….. Kryminalistą, przestanie wracać do domu, będzie innym człowiekiem. Chciałam go pogłaskać ale nie dałam rady strasznie bolały mnie ręce, o żebrach nie wspomnę i te ciągłe wmaszerowanie tabletkami. No i jakaś masakra.



-Dlaczego nie śpisz * zapytał mnie blondasek.



-śpię a ty? * spytałam patrząc na niego



-Ja jestem tutaj by czuwać nad Toba



-Przed chwilą spałeś



-Nie prawda, ja ciągle czuwam nad Twoim łóżkiem



-Boisz się?



-Tak, boję * odparł chociaż dała bym tysiąc złoty że nie.



-Czego?



-Że pewnego dnia obudzę się a Ciebie nie będzie obok * odparł patrząc na moje oczy. Jego piękne szczenięce oczy



-Kiedy my się tak naprawdę w sobie zakochaliśmy?, kiedy nasza miłość stała się tak twarda, od kiedy niebo i piekło to rodzeństwo które nie da się rozdzielić..?



-Hmy…. Zauroczyłem się Tobą pierwszego dnia znajomość. Jeszcze przed naszym spotkaniem miałem sen



-Sen?



-Tak śniło mi się krok po kroku nasze pierwsze spotkanie * odparł patrząc na mnie aż zaśmiałam się ale po chwili przypomniałam sobie jak bardzo boli mnie chłopak od razu spanikował



-Spokojnie mów dalej



-Może po prawie Ci poduszki



-Ross



-No ok ok. Więc śniłem o pięknej ciemnowłosej o ciemnych oczach jak mleczna czekolada dziewczyna. W moim śnie byłaś ideałem



-A w realnym świecie już nie>?



-W realnym świecie dawno stałaś się moim chodzącym ideałem.



-Oj Rossi * odparłam uśmiechając się do niego dał mi buziaka.



-Ale wiesz kiedy poczułem tak naprawdę że jesteś mi pisana?



-Kiedy?



-Kiedy wróciłaś po 2 latach i powiedziałaś ,,Czy tego chcesz czy nie, będę walczyć, będę walczyć o nas. Nawet będąc na straconej pozycji.’’