niedziela, 17 stycznia 2021

49 Rozdział


Perspektywa Laury



Znów obudziłam się w ramionach mojego chłopaka, a czas spędzony z nim nagle zaczął się zmniejszać i zmniejszać i zmniejszać…. Zwłaszcza że R5 kończyło płytę i nie było już tyle czasu co kiedyś. Obudziłam się równocześnie z nim. Zgarnęliśmy ubrania które nad ranem rozrzuciliśmy po pokoju sobie nawzajem i oboje wzięliśmy prysznic. Po czym trzymając się za ręce zeszliśmy na dół do Vanessy i Ricka.



-Dzień dobry dzieciaki * odparł Rick



-No dzień dobry * odpowiedziałam siadając na krzesełku a mój blondas obok mnie



-Czyżby w nocy była jakaś burza? * spytała Vanessa nakładając naleśniki na talerz



-Burza?, nic nie słyszałem * odparł Ross a ja zaśmiałam się



-Dobra młody nie wariuj, jemy i idziemy kończyć płytę.







-Ile wam zostało? * spytała Vanessa przytulając swojego chłopaka. 



-Jedna piosenka * odparł Ross



-Czy ja pytałam akurat ciebie? * spytała pokazując mu język



-Może kto to wie * odparł jedząc naleśnik



-Jedz naleśnik a nie odpowiadaj * odparła moja siostra. Ross przejechał pod stołem po mojej nodze, spojrzałam na niego po czym szybko chwyciłam szklankę z sokiem. Boże jestem cała czerwona?. Ale próbowałam opanować sytuacje. A po za tym Van z Rikiem zajęli się sobą.



Jedno można im przyznać prawdę noc pełna wrażeń piękna piosenka R5, nagroda za dobry film Rossa i Olivii. Ah ta moja zazdrość. No i czas pędzący jak nie wiem.. Nagle przyszło mi się rozstać z Rossem, ale spokojna głowa, to nie takie rozstanie jak myślicie. Ross wraz z resztą R5 wyjeżdża w trasę koncertową. Zastawiając Rylanda, Mie, Olivie, Caluma, Raini, Vanesse i mnie same. To straszne cały rok. To próba czasu na którą w imię miłość jesteśmy gotowi. Jednak nie byłam pewna co mam z tym wszystkim począć. Wiecie jaki to problem?, miłość Twojego życia będzie poróżować po świecie reklamując pierwszą płytę, fanki rzucające się na niego. Obejmujące proszące o autograf i to wszystko. Jest straszne zdecydowanie straszne. A teraz przytulam się do mojego chłopak który oficjalnie przez gazety został nim. Tak weszliśmy na sale gdzie było rozdanie nagród razem trzymając się za ręce. I mimo że wszyscy wszyscy nasi przyjaciele trzymali się za ręce zainteresowali się głównie Austinem i Ally. Przecież to radosna nowina zwarzywszy że gramy razem w serialu. Logika ludzi jest taka że jeśli jesteście w serialu razem jesteście również w realnym świecie.



-Nad czym tam myślisz? * zapytał mój chłopak





-O nas o tym że rok nie będziemy się widzieć * stanęliśmy na środku przez co wszyscy nasi nas omijali.



-Idziecie? * zapytała Rydel



-Za moment * odparł chłopak do siostry. Po czy na nowo na mnie spojrzał. * Nie martw się tym za wcześnie, ten rok szybko minie, ty będziesz zajęta z dziewczynami tymi wszystkimi rzeczami przed ślubem Van, ja tylko będę tylko koncertować nic więcej.



-Ehe jasne już Rick opowiedział mi jak wygląda te wasze wypady koncertowe. Pech chciał że usłyszała to Van. Zawsze, ale to zawsze podoba wam się ta sama osoba. I zaczynacie podbój o tą dziewczynę. Byle tylko jeden z was nie mógł jej mieć dla siebie. Bitwa trzech braci plus jeszcze przyjaciel nie ma co świetne.



-Laura Rick jest zaręczony, Rocky ma dziewczynę, Ralfi chodzi z moją siostra co ma przy niej podrywać inną dziewczynę..?. A ja jestem zakochany w pewnej pięknej utalentowanej brunetce.



-Ah tak?



-Tak dokładnie, chodzi do mnie * odparł a ja mocno się do niego przytuliłam. 



 Po chwili odsunął mnie od siebie by dotknąć mojego policzka. * Kocham Ją i nie widzę świata po za nią. Żadna dla mnie nie istnieje

-Ale Ross, zawsze można zakochać się w kimś innym i wcale to nie jest winna tej osoby.



-Masz racje, ale moje serce zostawiam w bezpiecznym miejscu



-Ross



-Laura, moje serce już dawno oddałem Tobie. I to się nigdy nie skończy. Nigdy zbyt mocno mi na Tobie zależy. Jesteś moją jedyną miłością.



-Kocham Cię * odparłam i chciałam go pocałować ale przerwała nam Raini.



-Kochani!!? * spytała, albo krzyknęła oboje spojrzeliśmy na nią mając miny jakby zabiła kogoś, co nam sama oznajmiła. * Nie przesadzajcie nie zabiłam nikogo, Ross spóźnisz się na samolot przed wami jeszcze trzy bramki, no i jeszcze fani. * Rozejrzeliśmy się po czym oboje się zaśmialiśmy.



-Gotowa?



-Gotowy? * odpowiedziałam to samo. Co też wywołało u nas śmiech.



Nie wiem kiedy ostatni raz pocałowałam jego usta, kiedy ostatni raz dotknęłam jego dłoni ramion, przejechałam dłońmi po twarzy. Po raz ostatni, tak miał właśnie wsiąść do samolotu gdzie wszystko się skończy. Gdzie wszystko będzie nowe. Kiedy całowałam jego usta po raz ostatni szepnął mi kocham Cię.



-Ross obiecaj mi coś



-Co? * odparł ciągle mnie przytulając.



-Jak się zakochasz, nie będziesz się powstrzymywać tym że ja tu jestem i na Ciebie czekam * odparłam patrząc w jego oczy, i modląc się żeby się zgodził.



-Nie zamierzam



-Rosss!!!! * krzyknęła tym razem Rydel ona już stała w kolejce do pierwszej bramki




-Ehm……Zgoda. To tyczy się również Ciebie * odparł całując po raz pierwszy i ostatni w taki sposób moje usta. To nie był mdławy pocałunek to był pocałunek pełen pasji, z domieszką łez, pocałunek taki drapieżny taki jak powinien być. Spojrzeliśmy na siebie po raz ostatni po czym Ross zaczął iść w storne bramy a nasze splecione palce przestały być razem. Czułam czułam że to naprawdę koniec i wcale nie żałuje że poznałam Rossa Lyncha, że skończyłam karierę modelki że tutaj przyjechałam na tydzień. Teraz w głowie miałam wspomnienia jak Ross Lynch mnie w sobie rozkochał było to szybkie i niebezpieczne jak nasz ostatni pocałunek. Było to tak wspaniałe że uroniłam kolejną łza mając nadzieje że nikt jej nie widział i nikt o niej nic nie wie. To mój Ross Lynch.



Długo jeszcze siedzieliśmy na lotnisku, dlatego że Vanessa wpatrywała się na puste już bramki, oznaczające że pasażerowie lotu do Nowego Yorku właśnie odlecieli, a ja patrzyłam w ogromne okno, mając nadzieje że ujrzę tam jego. Miłość mojego życia. Przy mnie była Raini i Calum którzy mnie przytulali, przyznaje po raz pierwszy byłam w ramionach Caluma a Raini nie była wcale zazdrosna, wcale. Przy Van była Mia, Ryland i Olivia. Rodzice naszych muzyków pojechali już do domu, wiedząc że przecież ich dzieci nie przylecą akurat na zawołanie. My z Van tego nie rozumiałyśmy kochałyśmy przecież braci…..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz